Wszystko zaczęło się, gdy podczas przygotowań do kręcenia trylogii Władca Pierścieni Sir Peter Jackson wraz z współpracownikami wyruszyli na poszukiwania idealnej lokalizacji dla Shire, czyli regionu który w kultowych książkach J.R.R. Tolkiena zamieszkany był przez hobbitów. Wzbili się w powietrze by przelatując helikopterem nad zielonym pagórkowatym krajobrazem Wyspy Północnej Nowej Zelandii znaleźć dokładnie to, czego szukali.
Podobno właściciel farmy, Pan Alexander, poinformował przybyłych, że trwa właśnie mecz rugby i powinni wrócić później. Nie trzeba dodawać, że wrócili i dogadali się co do warunków umowy.
Pierwszy plan filmowy nie został stworzony z zamiarem działania jako atrakcja turystyczna. Wykorzystano materiały tymczasowe, a całość została rozebrana po zakończeniu zdjęć do trylogii Władca Pierścieni. Rosnąca popularność zarówno książek, jak i filmów spowodowała jednak, że pierwsi turyści przyjeżdżali zobaczyć to miejsce na własne oczy. Wyciągnięto z tego wnioski i przy budowie planu filmowego trylogii Hobbit wykorzystano trwałe materiały, a rozbiórki zaniechano. Dziś przyjeżdża tu około 17 procent zagranicznych turystów, przynosząc rejonowi Matamata-Piako około 78 mln NZD zysku rocznie.
Nie jestem wielkim fanem Władcy Pierścieni czy Hobbita, ale po obejrzeniu filmów i przeczytaniu książek, moja trasa przez Nową Zelandię nie mogła pominąć Hobbitonu.
W pewnej dziurze w ziemi żył hobbit. Nie była to szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się się od robaków i cuchnąca błotem. Ani też sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym można by usiąść, i bez dobrze zaopatrzonej spiżarni. Była to nora hobbita, a to znaczy, nora z wygodami
J.R.R. Tolkien, Hobbit, czyli tam i z powrotem
Rezerwacje oraz ceny
Plan filmowy Hobbiton zwiedza się wyłącznie z przewodnikiem, a wycieczka trwa około 2 godzin.
To jedno z niewielu miejsc w Nowej Zelandii, w którym z pewnością można spotkać zorganizowane wycieczki wylewające się z wielkich autobusów i biegnące w kierunku wejścia uzbrojone w kamery, jakby jutra miało nie być. Nic więc dziwnego, że duża część biletów trafia właśnie w ich ręce.
Aby uniknąć rozczarowania lub straty cennego czasu na czekanie, zdecydowanie polecam rezerwację biletów online. Najlepiej wybierz zwiedzanie wcześnie rano lub późnym popołudniem. Zorganizowane grupy zwykle przyjeżdżają nieco później (po śniadaniu), po czym ruszają w dalszą drogę, by dotrzeć do miejsca kolejnego noclegu.
Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 89 NZD, dla dziecka (9-16 lat) 44 NZD.
Jeśli 2-godzinne zwiedzanie to za mało, możesz zdecydować się na wersję 4-godzinną. Zachód słońca oraz uczta na miarę hobbitów niewątpliwie dodatkowo wpłyną na odbiór atmosfery tego miejsca. Musisz liczyć się jednak ze znacznie wyższą ceną: 199 NZD dla dorosłych, 162 NZD dla dzieci (9-16 lat) i 104 NZD dla małych dzieci (5-8 lat). Koniecznie zarezerwuj z wyprzedzeniem.
Dojazd
Hobbiton zwykle odwiedzają turyści zmierzający z Auckland, Półwyspu Coromandel, Hamilton lub Rotorua. Skądkolwiek jedziesz, nie powinieneś mieć problemów z trafieniem do celu. Nie zapomnij tylko o ruchu lewostronnym 🙂
Jeśli podróżujesz vanem (self-contained), wygodny i tani parking znajduje się przy Firth Tower Museum w Matamata.
Jeśli nie masz własnego pojazdu, bez problemu znajdziesz wycieczki ruszające z większych miast, takich jak Auckland, Rotorua i inne.
Zagrajmy hobbita!
Głowa była wciąż pełna wspaniałych widoków z Półwyspu Coromandel, a już zmierzałem ku przygodzie na na planie filmowym Hobbiton. Gdy zbliżałem się do Matamata, krajobraz stawał się coraz bardziej wiejski. W końcu zaparkowałem vana na malowniczym parkingu obok Muzeum Firth Tower i podziwiałem zachód słońca gotując makaron błyskawiczny z pomidorami i tuńczykiem (znowu).
Na szczęście kilka dni przed przyjazdem natknąłem się na informację, że warto kupić bilety online. Jestem rannym ptaszkiem, więc wybrałem godzinę 8:30, co okazało się świetną decyzją.
Kiedy uchyliłem drzwi vana o 7:30, świeże i chłodne powietrze natychmiast mnie obudziło. Szybko pościeliłem łóżko i pełen pozytywnych wibracji ruszyłem w drogę. Do Shire’s Rest, skąd ruszają wycieczki, było tylko 20 minut jazdy. Miałem dużo czasu, aby zjeść śniadanie i cieszyć się porannym słońcem, które powoli ale skutecznie mnie rozgrzewało.
Razem z grupą wsiadłem na pokład zielonego autobusu, zeskanowano bilety i rozpoczęła się podróż do Shire. Naszą przewodniczką była pełna energii Lola i po krótkim wstępie obejrzeliśmy powitalne wideo z Peterem Jacksonem.
Organizacja wycieczki była na najwyższym poziomie. Trasa, krajobrazy, dziury hobbitów, ogrody. Lola na bieżąco opowiadała wszystkie interesujące fakty dotyczące planu filmowego. Miałem wrażenie, że traktuje to jak swoją pracę marzeń i jej pozytywne nastawienie pomogło nam wszystkim zanurzyć się w atmosferze tego miejsca.
Szkoda, że większość dziur hobbitów to fasady i tylko jedna z nich jest otwarta. Jest to obowiązkowy punkt do zdjęcia i trzeba poczekać na swoją kolej by stanąć w okrągłym wejściu. Z drugiej strony ten dłuższy postój daje szansę spokojną fotografię okolicy lub pogawędkę z przewodnikiem.
Przechadzając się po planie filmowym, koniecznie zwróć uwagę na wszystkie starannie dopieszczone szczegóły, takie jak ubrania Hobbita schnące na sznurkach, słoiki z miodem, strachy na wróble, ogródki uprawne oraz wiele innych.
Ostatni przystanek to wizyta w Green Dragon Inn. Dostępne tu są napoje alkoholowe oraz bezalkoholowe z Południowej Ćwiartki (ang. Southfarting), takie jak cydr, piwo imbirowe i dwa rodzaje piwa typu ale. Jeden napój wliczony jest w cenę biletu wstępu. Miło było chłonąć i zebrać myśli na temat doświadczeń z ostatnich dwóch godzin.
Podsumowując, wizyta na planie filmowym Hobbiton jest zdecydowanie warta polecenia i jeśli moja droga powiedzie ponownie do Nowej Zelandii (a tego sobie życzę), chętnie zajrzę tu ponownie. To był piękny i słoneczny dzień w Śródziemiu 🙂
Co mogłoby wyglądać lepiej?
Czasami tempo było zbyt szybkie i musiałem wybrać między słuchaniem przewodnika lub skupieniem się na robieniu zdjęć, ponieważ kolejna grupa już nadciągała w naszym kierunku. Słuchając przewodnika, musisz pozostać z przodu grupy, ale wtedy trudno jest wykadrować zdjęcie bez ludzi.
Pobyt w Green Dragon Inn mógłby zostać wydłużony ponad rozkładowe 20 minut. Jest to ostatni punkt wizyty i naprawdę przyjemne miejsce na relaks tuż nad wodą.
Dodałbym również dłuższą i porządną wizytę we wnętrzu dziury hobbita z możliwością swobodnego robienia zdjęć.
Kontynuacja podróży
W drugiej połowie dnia udałem się do Królewskich Ogrodów Botanicznych (Royal Botanic Gardens) w Hamilton, ale to już historia na oddzielny post.
Interesujące fakty na temat Hobbitonu
1. Znajduje się na działającej farmie
Plan zdjęciowy zajmuje obszar 4,8 hektara i jest częścią funkcjonującej 500-hektarowej farmy owiec należącej do rodziny Alexander. Russel Alexander jest dyrektorem generalnym Hobbiton Movie Set Tours, we współpracy z Peterem Jacksonem.
2. Zbudowany dwukrotnie
Wszystkie elementy zostały zdemontowane po ukończeniu zdjęć do Władcy Pierścieni i odbudowane, tym razem na dobre, na potrzeby Hobbita.
3. Czy to miejsce tylko dla prawdziwych fanów?
Ani trochę. Prawie 40% odwiedzających deklaruje, że nie widziało filmów, a pomimo to była to niesamowita wycieczka.
4. Pracownikom płacono za… chodzenie
Aby ścieżki wyglądały na bardziej autentyczne i uczęszczane, zatrudniono pracowników, których obowiązkiem było chodzenie w pobliżu dziur hobbitów. Praca idealna? 🙂
5. Sztuczne fasady i drzewa
Jest tylko jedna dziura hobbita z otwartymi drzwiami i grupami turystów w kolejce do zdjęcia. Każdy z nich kończy dokładnie z tym samym kadrem i nie ma w tym absolutnie nic wyjątkowego. Sprawdź hashtag #hobbiton na Instagramie, a dowiesz się o czym mówię. Zastanawiasz się czemu pozostałe nie są otwarte? Większość z nich to tylko fasady, a sceny wewnątrz zostały nakręcone w studiu w Wellington.
Kolejną podróbką są drzewa. Dąb „rosnący” nad Bag End wygląda naprawdę okazale, ale w rzeczywistości jest wykonany z włókna szklanego i ma jedwabne liście.
W książce Tolkiena jest opis dzieci bawiących się pod śliwkami. Nie znajdziesz ich jednak w Hobbitonie. Zastąpiono je jabłoniami i gruszami, które komponowały z otoczeniem znacznie lepiej. Pozbawiono je prawdziwych owoców i liści, które następnie zastąpiono sztucznymi śliwkami. Chyba efekt końcowy nie był zbyt udany, ponieważ ostatecznie scena została wycięta z filmu.
6. Skala oraz perspektywa
Dziury hobbitów zostały zbudowane w różnych skalach, w zależności od tego, jak wysoki był filmowany aktor. Do scen z Gandalfem, użyto 60 procentowej skali, a do tych z hobbitami 90 procentowej.
7. Idealne ogrody
Warzywa, kwiaty, przystrzyżona trawa – wszystko jest perfekcyjnie zadbane i wygląda świeżo dzięki kilku ogrodnikom pracującym tutaj na pełen etat i dbającym najmniejsze szczegóły.
8. Żaby nie chciały się dostosować
Populacja żab na obszarze planu filmowego była ogromna i dość głośno wyrażały one swoją dezaprobatę w stosunku do całego przedsięwzięcia. Peter Jackson musiał podjąć zdecydowane kroki. Żaby zostały przeniesione w bardziej odległe miejsce i ponownie sprowadzone po zakończeniu zdjęć.
9. Dyskryminacja białych owiec
Mimo, że na farmie było mnóstwo lokalnych owiec (a dokładniej ponad 13.500), Peter Jackson nie zdecydował się wykorzystać żadnej z nich. Powód? Biała głowa. Sprowadzono owce z czarnymi głowami i to one pojawiły się w filmie.
10. Wschód słońca, który został zachodem
Czy pamiętasz scenę z Bilbo i Gandalfem podziwiającymi zachód słońca? Kolejna podróbka ponieważ w rzeczywistości skierowani byli na wschód 🙂 Ekipa sfilmowała kilka wschodów słońca, a następnie zmontowała je na potrzeby sceny w postprodukcji. W pierwszej wersji kinowej można było zobaczyć ptaki latające do tyłu. W kolejnych zostało to poprawione.
11. Autentycznie pijani
By impreza urodzinowa Bilbo wyglądała jak najbardziej autentycznie, aktorzy mogli pić tyle, ile chcieli. Niestety nie wiedzieli, że Peter Jackson dostarczył piwo zawierające tylko 1 procent alkoholu. Nazywa się Sobering Thought i można je kupić na miejscu.
12. Schłodzone zakończenie wycieczki
Napoje z Southfarthing są dostępne w Green Dragon Inn. Są to cydr, piwo imbirowe i dwa rodzaje piwa typu ale. Jeden drink dostępny jest w cenie biletu wstępu, więc nie zapomnij skorzystać z okazji!