Tag

parki narodowe

Browsing

Wyspy Phi Phi to jedne z najbardziej popularnych wśród turystów miejsc na morzu Andamańskim w Tajlandii. Archipelag składa się z dwóch wysp: Koh Phi Phi Don i Koh Phi Phi Leh. Zamieszkana jest tylko ta pierwsza z nich i znajduje się tam cała baza turystyczna. Jest to wyspa pozbawiona transportu ulicznego więc przygotuj się na spacer z bagażem do swojego hotelu. Alternatywnie, niektóre hotele lub po prostu lokalsi czekający w porcie oferują przewóz bagażu w wózku.

Wyspa Phi Phi Don została poważnie zniszczona podczas tsunami w 2004 roku, w wyniku którego życie straciły setki ludzi na wyspie. Około 70% infrastruktury wyspy nie nadawało się do dalszego użytku. Przed wielkim tsunami był to cichy i elegancki kurort. Po kataklizmie Tajlandia pilnie potrzebowała pieniędzy, więc infrastruktura turystyczna wyspy została szybko odbudowana, ale odbyło się to bez żadnego rozsądnego planowania. Obecnie Phi Phi Don ma reputację dużego, hałaśliwego miejsca imprezowego. W takim razie, czy nadal warto tu przyjechać?

Koh Phi Phi, Thailand
Phi Phi Leh widoczna z daleka
Koh Phi Phi, Thailand
Panorama wyspy Koh Phi Phi Leh

Jak dotrzeć na wyspy Phi Phi?

Na wyspę można dotrzeć tylko drogą morską z kilku miejsc, takich jak Phuket, Krabi, Koh Lanta czy Koh Lipe. Możesz wybrać między wykupieniem jednodniowej wycieczki po archipelagu lub skorzystaniem z połączeń promowych/motorowych i samemu zdecydować, jak długo chcesz zostać. Zdecydowałem się na rejs łodzią motorową z Krabi z operatorem Bundhaya i podróż poszła bardzo sprawnie. Główną przystanią na Phi Phi Don jest Tonsai.

Kiedy jechać?

Najlepszy czas na wizytę na wyspach Phi Phi jest taki sam jak na wszystkich innych wyspach w tym rejonie, od listopada do maja, poza porą deszczową. Pogoda jest stabilna, a opady deszczu są raczej sporadyczne. W innych miesiącach noclegi mogą być tańsze, ale lepiej wcześniej sprawdzić rozkład rejsów i przygotować parasole.

Jak długo zostać na wyspach Phi Phi?

Phi Phi Don to mała wyspa, ale nie powinieneś przegapić jednodniowej wycieczki tradycyjną łodzią (long-tail boat) wokół archipelagu. Z pewnością przystankami na trasie będą wyspa Bambusowa (Bamboo Island), plaża Monkey Beach i wyspa Phi Phi Leh ze słynną zatoką Maya Bay. Powiedziałbym, że 2 pełne dni powinny wystarczyć by zobaczyć wszystkie ciekawe miejsca i zaliczyć trochę relaksu na plaży. Ale pobyt można oczywiście przedłużyć, szczególnie jeśli lubi się imprezy, a tych na wyspie nie brakuje.

Rozkład jednodniowych wycieczek z Phuket lub Krabi wydaje się być dość napięty, więc bardzo się cieszę, że zdecydowałem się na dłuższy pobyt i spędziłem dwie noce na wyspie.

Gdzie się zatrzymać?

Hotele, domkii ośrodki wypoczynkowe, wszystkie one dostępne na wyspie w różnych cenach. Zatrzymałem się w Dee Dee Sea Front za około 1200 THB za noc. Nocleg ten znajdował się nieco dalej od wszystkich hałaśliwych barów, a pokój był bardzo wygodny. Rezerwacji można łatwo dokonać na booking.com lub agoda.com.

Dee Dee Sea Front
Adres: 211 Moo 7, Phi Phi Island, Ao Nang, Amphoe Muang, Phi Phi Island, 81210, Thailand
Telefon: +66 62 426 2265 Lokalizacja GPS: N 007° 44.651, E 98° 46.462

Poruszanie się po wyspie

Opcje są ograniczone do spacerów, jazdy na rowerze lub wypożyczenia łodzi. Motocykle nie są dostępne dla turystów.

Jednodniowa wycieczka po archipelagu

Zarezerwowałem wycieczkę One Day Tour By Longtail Boat With Sunset & Plankton z Visa Travel Team Phi Phi, kontaktując się z nimi przez Internet. Kosztowała 850 THB (nie licząc 400 THB opłaty za wstęp do parku narodowego na wyspie Phi Phi Leh). W cenie był sprzęt do snurkowania, kamizelka ratunkowa, woda oraz lunch.

Przewodnik odebrał mnie przed McDonald’s w zatoce Tonsai i wyruszyliśmy w kierunku pierwszego postoju na snurkowanie w tzw. Shark Point, dokładnie naprzeciw plaży Long Beach. Niestety, nie widzieliśmy żadnych rekinów rafowych czarnopłetwych, ale były inne kolorowe ryby. Morze były nieco wzburzone, w takich sytuacjach lepiej nie oddalać się zbytnio od łodzi.

Następnie dostaliśmy pudełka z lunchem (smażony ryż) i ruszyliśmy dalej na Wyspę Bambusową na nieco dłuższy postój. To cudowna mała wysepka, porośnięta dzikim bambusem. Biały piasek i czysta woda okazały się wyśmienitym miejscem do relaksu. Krótki lot dronem, konsumpcja lunchu a na koniec jeszcze jedno zanurzenie w ciepłych wodach Morza Andamańskiego.

Droga na plażę Monkey Beach była niesamowicie malownicza. Minęliśmy Wyspę Komara (Mosquito Island), która jest zupełnie niezamieszkana i rzadko odwiedzana przez turystów, a także plażę Nui Beach. Muszę przyznać, że niezbyt lubię małpy i zupełnie im nie ufam, ale te na plaży Monkey Beach nie były zbytnio zainteresowane obecnością ludzi, którzy robili im zdjęcia z każdej strony. Mimo wszystko, lepiej uważaj na swoją torbę i nie zostawiaj jej bez opieki, zwłaszcza z jedzeniem w środku. Plaża jest ładna i również tutaj można snurkować, ale to popularne miejsce i bywa tłoczno.

Plaża Monkey Beach
Koh Phi Phi, Thailand
Spektakularne wybrzeże wyspy Phi Phi Don
Koh Phi Phi, Thailand
W drodze na plażę Monkey Beach
Koh Phi Phi, Thailand
Pogoda była idealna!

Wkrótce przyszedł czas na przeniesienie się na kolejną wyspę archipelagu – Phi Phi Leh. Najpierw minęliśmy Jaskinię Wikingów. Słynie z pozornie prehistorycznych obrazów łodzi Wikingów na ścianie. Jest również domem dla tysięcy jaskółek, które budują gniazda za pomocą swojej śliny. Miejscowi udają się tutaj, aby zbierać te gniazda, ponieważ ślina tych ptaków jest doskonałym źródłem białka i jest to dobry biznes, zwłaszcza w kulturze chińskiej. Jest to jeden z najdroższych produktów pochodzenia zwierzęcego przeznaczony do spożycia przez człowieka. Turyści nie mają wstępu do środka jaskini.

Koh Phi Phi, Thailand
Mijając jaskinię Wikingów

Z Jaskini Wikingów udaliśmy się do jednych z najpiękniejszych miejsc, jakie widziałem na wyspach Morza Andamańskiego. Pierwszym z nich była laguna Pi Leh z niesamowicie piękną turkusową wodą otoczoną wysokimi wapiennymi klifami. To Tajlandia, którą widzicie na pocztówkach.

Koh Phi Phi, Thailand
Wpływając do laguny Pi Leh

Drugim niesamowitym miejscem jest zatoka Maya Bay. Stała się sławna, po pojawieniu się w filmie „Plaża” (ang. “The Beach”) z Leonardo Di Caprio. Niestety był to też początek jej problemów. Zatoka została zamknięta w 2018 roku na ponad trzy lata z powodu szkód wyrządzonych przez setki łodzi przybywających każdego dnia z turystami. Obecnie zatoka pozostaje niedostępna dla łodzi, a zwiedzający muszą wysiąść w zatoce Loh Samah Bay po drugiej stronie wyspy i przejść kilkaset metrów.

Koh Phi Phi, Thailand
Zatoka Maya Bay

Zatoka Maya Bay objęta jest ochroną jako Park Narodowy i każdy obcokrajowiec musi zapłacić 400 THB za wstęp. Plaża jest naprawdę piękna z krystalicznie czystą wodą i białym piaskiem. Do morza można wejść, ale tylko do kostek, a pływanie jest surowo zabronione. Teoretycznie obowiązuje limit 300 odwiedzających na godzinę, ale wątpię, że jest to faktycznie monitorowane.

W drodze powrotnej zrobiliśmy jeszcze jeden przystanek na snorkeling, tuż obok skał przed zatoką Maya Bay, ale oczywiście bez wpływania do niej. W międzyczasie zrobiło się dość pochmurno, więc widoczność pod wodą nie była najlepsza. Następnie bardzo powoli kontynuowaliśmy podróż z powrotem do przystani Tonsai na Phi Phi Don, ciesząc się pięknym zachodem słońca. Podczas wycieczki, jest również możliwość nocnego pływania by podziwiać bioluminescencyjny plankton. Niestety, pogoda psuła się coraz bardziej i razem z innymi uczestnikami wycieczki zdecydowaliśmy o powrocie na brzeg.

Ogólnie rzecz biorąc, była to jedna z najlepszych wycieczek łodzią, jakie odbyłem w Tajlandii i byłem z niej bardzo zadowolony. Wszystkie miejsca można też zwiedzać samodzielnie prywatnie wynajętymi łodziami typu long-tail, a nie na zorganizowanej wycieczce grupowej. Wtedy oczywiście samemu decydujesz gdzie płynąć i ile spędzić tam czasu, ale jest to droższa opcja. Jeśli jednak się na to zdecydujesz, radziłbym najpierw odwiedzić Phi Phi Leh, najwcześniej rano jak się da, zanim zrobi się tłoczno.

Koh Phi Phi, Thailand
Zachód słońca w drodze powrotnej do Tonsai

Inne atrakcje na wyspie Phi Phi Don

Loh Dalum Beach

Prawdopodobnie najbardziej dostępna i popularna plaża na wyspie. Ładny biały piasek i spokojna woda prawie bez fal, ale dość płytko. W wielu miejscach można wypożyczyć kajaki lub wynająć taksówkę wodną do różnych miejsc wokół wyspy. W nocy w barach organizowane są imprezy i pokazy ognia.

Koh Phi Phi, Thailand
Spokojne wody przy plaży Loh Dalum Beach
Koh Phi Phi, Thailand
Plaża Loh Dalum Beach podczas odpływu

Punkty widokowe

Pierwszy punkt widokowy jest nieco kiczowaty, ale po 10 minut spaceru dotrzesz do znacznie lepszych miejsc. Drugi punkt widokowy jest najpopularniejszy, ale możesz podejść jeszcze trochę wyżej do punktu widokowego numer trzy. Weź ze sobą wodę i repelent, ponieważ komary mogą szaleć o zachodzie słońca.

Koh Phi Phi, Thailand
Panorama z jednego z punktów widokowych

Wioska Tonsai

Małe, ale ciasno upakowane serce wyspy. Znajdziemy tu dosłownie wszystko: street food, restauracje, biura turystyczne, pamiątki, bary, studia tatuażu, salony masażu. Są nawet McDonald’s i Burger King, co jest dość niezwykłe na tak małej wyspie. Cóż, kolejny przykład potwierdzający, że Koh Phi Phi Don to specyficzne miejsce.

Koh Phi Phi, Thailand
Widok z drona na wioskę Tonsai

Viking Beach

Plaża jest mała, ale ładna i jest częścią Viking Resort. Dużym atutem jest lokalizacja, z dala od zgiełku Tonsai.

Long Beach

Jeśli miniesz plażę Viking Beach i pójdziesz jeszcze dalej, w końcu dotrzesz w końcu do tej uroczej plaży, idealnej do snurkowania. Najwięcej ryb zauważyć można w pobliżu skał. Negatywną stroną są hałaśliwe łodzie przepływające w pobliżu przez cały dzień. Ale tak właśnie jest na wyspach Phi Phi.

Podsumowanie

Mimo że Koh Phi Phi jest rzeczywiście miejscem imprezowym, bardzo miło spędziłem tam czas, a wcale nie jestem entuzjastą imprez. Dużo czytałem o tym miejscu przed przyjazdem, więc mniej więcej wiedziałem, czego się spodziewać. Jasne, jest to niesamowicie popularne, zatłoczone i głośne miejsce. Ale wciąż piękne, a wcale nie trzeba zostawać tam na długo, lub można próbować zarezerwować pokój w spokojniejszych częściach wyspy. Jednodniowa wycieczka po archipelagu była znakomita i warto było przyjechać choćby po to.

Po dwóch dniach przeniosłem się na wyspy archipelagu Trang (Trang Islands) i był to doskonały wybór. Znacznie mniej turystyczne miejsca z lokalnym klimatem. Podobnie jak Koh Lanta, były dobrą przeciwwagą dla wysp Phi Phi.

Koh Tarutao to największa wyspa w Parku Narodowym Tarutao. Wyspa ma 11 km szerokości i 26 km długości, a najwyższy punkt znajduje się na wysokości 700 m n.p.m. Centrum dla zwiedzających znajduje się w pobliżu plaży Punte Malakka. Można tam wypożyczyć kajaki i rowery, a mały sklepik oferuje przekąski i napoje.

Wyspa ma ciekawą, ale mroczną historię. Pod koniec lat 30. przetrzymywano tu więźniów politycznych, których łączna liczba w 1938 r. sięgała nawet 3000 osób. Wybuch II wojny światowej przerwał dostawy z lądu na wyspę, co spowodowało brak żywności i śmierć wielu więźniów. . Strażnicy i więźniowie zawiązali sojusze, aby przetrwać i zaczęli atakować statki przepływające w pobliżu wyspy. Około 130 statków zostało zatopionych, zanim siły brytyjskie przyszły na ratunek pod koniec wojny. Do czasu zamknięcia więzienia prawie jedna trzecia więźniów straciła życie z powodu okrucieństwa ze strony strażników, głodu lub malarii.

Jak dotrzeć na Ko Tarutao?

Podczas mojej wizyty w kwietniu 2022 r. jedyną opcją była motorówka z molo Pakbara, która płynie na Koh Lipe, ale zatrzymuje się na wyspie Tarutao na około pół godziny, aby umożliwić pasażerom krótki spacer i zrobienie zdjęć na plaży. Następnego dnia możesz kontynuować podróż dalej na Koh Lipe.

Dotarcie do Tarutao w drodze powrotnej z Koh Lipe może być trudne, ponieważ motorówki już zwykle się tam nie zatrzymują i płyną bezpośrednio na molo Pakbara. Jeśli podróżujesz z większą grupą, możesz negocjować tę opcję, ale w pojedynkę może być słabo.

Opłata za wstęp do Parku Narodowego jest pobierana już na terminalu Pakbara, a koszt to 200 THB dla obcokrajowców. Bilet jest ważny przez 5 dni.

Kiedy jechać?

Wyspa jest otwarta dla turystów od października do maja. Od czerwca do września wizyta jest niemożliwa i zamiast tego będziesz musiał udać się bezpośrednio na bardziej popularną Koh Lipe.

Jak długo zostać na Ko Tarutao?

Jest to mała wyspa, ale korzystanie z roweru zamiast motocykla (nie można ich wynająć) sprawia, że zwiedzanie jest wolniejsze i bardziej męczące. Jeden pełny dzień powinien wystarczyć, aby zobaczyć najważniejsze atrakcje i cieszyć się czasem na plaży. Jeśli chcesz odwiedzić Jaskinię Krokodyla (Crocodile Cave), zajmie Ci to dodatkowe 2-3 godziny i musisz wypożyczyć kajak, albo popytać o podwózkę łodzią typu long-tail.

Koh Tarutao, Thailand
Las namorzynowy

Gdzie się zatrzymać?

Zakwaterowanie w domkach należących do Parku Narodowego lub namioty to jedyne opcje na wyspie. Zdecydowałem się na domek plaży Ao Phante, blisko restauracji. Pokój był dość duży i miał prywatną łazienkę, ale nie było moskitiery, której obecność zawsze doceniam. Koszt to 600 THB za noc. Widziałem też kilka bungalowów na plaży Ao Molae, gdzie przesiadywała grupa mnichów, oraz na plaży Ao Son, która wyglądała na zupełnie pustą.

Możesz wynająć namiot lub zabrać własny i rozbić go we wszystkich trzech wymienionych powyżej lokalizacjach. Na pewno jest restauracja w pobliżu plaży Ao Phante i druga w pobliżu plaży Molae, ale nie jestem pewien co do plaży Ao Son.

Poruszanie się po wyspie

Opcje są ograniczone do chodzenia lub wypożyczenia roweru. Turyści nie mogą wypożyczać ani prowadzić motocykli na wyspie, mogą to robić tylko pracownicy parku. Wypożyczenie roweru kosztuje 250 THB za dzień. Sprawdź hamulce, bo na wyspie jest dużo wzniesień i lepiej nie mieć problemów, ale wygląda na to, że rowery są w dobrym stanie.

W sezonie powinny być również dostępne taksówki, które jeżdżą po wyspie o stałych porach, ale nie widziałem żadnych podczas mojego pobytu.

Wypożyczony rower i wąskie ścieżki wokół terenu byłego więzienia

Wskazówki

  • Zawsze konsultuj się ze strażnikami w sprawie planu podróży, zwłaszcza harmonogramu motorówek lub możliwych wycieczek z przewodnikiem w głąb dżungli.
  • Weź wystarczającą ilość gotówki, ponieważ na wyspie nie ma bankomatu.
  • Zapakuj dobry środek odstraszający owady i insekty. Byłem naprawdę mocno pogryziony na całych nogach, które swędziały mnie przez kilka dni.

Interesujące miejsca

Jaskinia Krokodyla

Nazwa pochodzi od populacji krokodyli słonowodnych, które kiedyś żyły na Koh Tarutao. Ale nie martw się, to już historia. Do jaskini można dostać się łodzią typu longtail (cena powinna wynosić około 450 THB) lub kajakiem (500 THB za cały dzień). Płynie się przez bardzo malowniczy las namorzynowy. Jak zawsze w jaskiniach w Tajlandii, dobrze jest mieć własną latarkę, aby zobaczyć jak najwięcej.

Koh Tarutao, Thailand
Rzeka przez las namorzynowy prowadząca do Jaskini Krokodyla
Koh Tarutao, Thailand
Widok z góry na las namorzynowy
Koh Tarutao, Thailand
Wycieczka łodzią lub kajakiem do Jaskini Krokodyla jest bardzo malownicza

Ao Talo Wao

Najbardziej charakterystyczny widok na wyspie z molo prowadzącym do ogromnej wapiennej skały. W tle widać też kilka mniejszych wysepek. Dobra brukowana droga z małpami odpoczywającymi na pobodzi prowadzi tam z siedziby parku narodowego. Teren jest mocno nierówny i jest kilka podjazdów więc nie spiesz się i nie zapomnij o wodzie. Dystans to około 12 kilometrów. Jeden z budynków powinien być otwarty a w środku znajdziesz tablice z informacjami o wyspie.

Nieco dalej znajdują się pozostałości więzienia. Trasa wokół nich jest węższa, ale bez problemu można przejechać na rowerze. Jeśli masz szczęście, możesz zobaczyć dzika.

Koh Tarutao, Thailand
Fotogeniczna wapienna skała przy plaży Ao Talo Wao
Koh Tarutao, Thailand
Widok z góry na molo i skałę
Koh Tarutao, Thailand
Ao Tao Wao i wzgórza
Koh Tarutao, Thailand
Pobliskie małe wyspy

Ao Taloh Udang

Jeśli będziesz kontynuował od Ao Talo Wao i pozostałości starego więzienia jeszcze bardziej na południe, dotrzesz do miejsca, w którym przetrzymywani byli więźniowie polityczni. Niestety droga nie jest utwardzona i nie da się jej przejechać na rowerze.Ci żądni przygód, mogą udać się tam pieszo, ale jak dla mnie trasa wyglądała na mocno zarośniętą i trzeby by na jej pokonanie liczyć z pewnością kilka godzin.

Zatoka Mo Lae

Spokojna plaża blisko bardzo ładnego kompleksu domków, położona cztery kilometry na południe od siedziby parku narodowego. Kiedy przechadzałem się po okolicy, spotkałem sporą grupę buddyjskich mnichów. Miło było zobaczyć, jak tak odpoczywają w pomarańczowych szatach na łonie natury 🙂 Na miejscu jest również restauracja ze smacznym i niedrogim jedzeniem.

Ao Son

Bardzo długa i piękna plaża, całkowicie pusta. Znajduje się kolejne 4 kilometry na południe od zatoki Mo Lae.

Koh Tarutao, Thailand
Widok z lotu ptaka na długą i oustą plażę Ao Son
Koh Tarutao, Thailand
Mała rzeka wpadająca do morza
Koh Tarutao, Thailand
Plaża Ao Son oraz góry w tle

Wodospad Lu Du

Do tego wodospadu prowadzi oznakowany szlak, którego początek znajduje się około 300 m w głąb lądu od plaży Ao Son. Trasa to około 3 kilometry i 1,5 godziny w jedną stronę.

Klify Toe Bu

Wędrówka trwa około 20 minut i zaczyna się tuż za siedzibą parku narodowego. Z góry rozpościera się wspaniały widok na plażę Ao Pante i pobliskie wyspy.

Czy istnieje lepszy sposób na odkrywanie nowego regionu niż robienie tego we własnym tempie, własnym pojazdem, zatrzymując się tam, gdzie chcesz i na tak długo, jak chcesz? Północna Tajlandia jest do tego idealna, a jedna z tras jest wyjątkowa. Mowa o pętli Mae Hong Son.

Mae Hong Son to nazwa całej prowincji, graniczącej od zachodu z Birmą. Przyroda jest tu wspaniała, choć nie są to typowe widoki, które można zobaczyć na pocztówkach. Wokół pól ryżowych ciągną się góry oraz parki narodowe z wodospadami, jeziorami i jaskiniami. Tereny te są zamieszkiwane przez wiele etnicznych społeczności. Przejechanie całej pętli nie jest aż tak popularne. Większość turystów przylatuje samolotem lub jedzie nocnym pociągiem z Bangkoku do Chiang Mai, skąd po spędzeniu kilku dni wybierają się Pai, ale dalej raczej już nie. Oczywiście to dobra wiadomość, ponieważ w Mae Hong Son nie brakuje niesamowitych scenerii i można ich doświadczyć w spokojnej atmosferze.

Podstawowa wersja pętli Mae Hong Son ma ponad 600 km długości, ale bez problemu można ją wydłużyć o kolejne 200, a nawet 300 km w zależności od pobocznych wycieczek. A pięknych miejsc jest tak wiele, że z pewnością nie należy trzymać się tylko głównej trasy. Domyślam się, że przejechałem około 950 km w 5 dni. To całkiem sporo i jeśli zrobię to jeszcze raz, podzieliłbym ten dystans na dłuższy okres czasu. Na głównej trasie jest 1864 zakrętów, więc nie spiesz się i lepiej zdobądź trochę doświadczenia w jeździe motocyklem, zanim spróbujesz swoich sił na pętli.

Oczywiście większość podróżników rozpoczyna i kończy przygodę w Chiang Mai. Łatwo można się dostać pociągiem z Bangkoku, jest również międzynarodowe lotnisko oraz wypożyczalnie motocykli lub samochodów. Oto przegląd miejsc, które odwiedziłem, a także noclegów.

Gdzie wypożyczyć motocykl?

W moim przypadku był to raczej skuter, Honda Click 125CC, w bardzo dobrym stanie. Koszt 250 THB za dzień plus 50 THB opcjonalnego ubezpieczenia, które postanowiłem wziąć dla spokoju ducha. Mr Mechanic Shop No. 2, ma w swojej ofercie również większe i mocniejsze maszyny. Podróżując solo, nigdy nie miałem sytuacji, w której silnik nie był wystarczająco mocny, ale być może dla dwóch osób lepiej sprawdzi się coś większego. Nie wypożyczalni nie musisz zostawiać paszportu, pod warunkiem, że zostawisz 3000 THB depozytu. Oczywiście lepiej stracić trochę pieniędzy niż oficjalny dokument, jeśli coś pójdzie nie tak. Prawo jazdy nie jest sprawdzane, ale oczywiście dobrze jest mieć międzynarodową wersję prawa jazdy kat. A. Jeśli jeździsz nielegalnie, policja może ukarać cię grzywną w wysokości około 500 THB, co nie jest wielkim problemem, ale jeśli dojdzie do wypadeku, to Twoje ubezpieczenie medyczne nie będzie działać, a opieka zdrowotna w Tajlandii nie jest tania.

Poniżej adres oraz numer telefonu do wypożyczalni:
127/3 Mun Mueang Rd, Tambon Si Phum, Chiang Mai 50200, Thailand
Phone: +66827628302

Trasa i odległości

Pamiętaj, że podane odległości obejmują dodatkowe atrakcje, które chciałem zobaczyć, mimo że były dość oddalone od klasycznej trasy.

Dzień 1: Chiang Mai – Pai przez Huay Tung Tao Reservoir, Mok Fa Waterfall oraz Huai Nam Dang National Park (~ 130-150 km)

Dzień 2: Pai – Sop Pong przez Nam Lod Cave (~ 60-70 km)

Dzień 3: Sop Pong – Mae Hong Son przez Ban Jabo, Ban Rak Thai oraz wioskę Karenów (~ 170-180 km)

Dzień 4: May Hong Son – Hang Dong przez Mae Surin National Park, Khun Yuam oraz Mae Sariang (~ 330-340 km)

Dzień 5: Hang Dong – Chiang Mai przez Op Luang National Park oraz Doi Inthanon National Park (~ 200-210 km)

Mae Hong Son Loop in Thailand
Pierwsze zakręty na trasie

Dzień 1: Chiang Mai – Pai

Wyjazd z Chiang Mai w godzinach porannych nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem. Ruch jest straszny, więc bądź bardzo ostrożny i jedź powoli. Dla mnie cały odcinek drogi 107 aż do zjazdu na Pai był najbardziej stresujący w całej podróży i często byłem mijany przez duże autobusy lub ciężarówki.

Pierwszym przystankiem, który polecam, jest zbiornik wodny Huay Tung Tao. To sztuczne jezioro otoczone bambusowymi chatami i restauracjami serwującymi lokalne potrawy. Bardzo dobre miejsce na drugie śniadanie i krótką przerwę od ruchliwej drogi. Około 20-30 minut od centrum Chiang Mai, w zależności od natężenia ruchu.

Mae Hong Son Loop, Thailand
Spokojny poranek nad zalewem Huay Tung Tao
Mae Hong Son Loop, Thailand
Widok z lotu ptaka na zbiornik Huay Tung Tao
Mae Hong Son Loop, Thailand
Ładne miejsca do relaksu wokół jeziora

Następnie wróć do drogi 107 i jedź dalej na północ, gdzie na głównym skrzyżowaniu będziesz musiał skręcić w lewo w kierunku Pai. Charakterystyczne miejsce, ponieważ po prawej stronie stoi kompletny model samolotu Airbus A330. Od skrzyżowania jest około pół godziny jazdy do wodospadu Mok Fa.

Wejście kosztuje 100 THB dla obcokrajowców plus 20 THB za parking dla motocykli, ale myślę, że warto. Trasa z parkingu do wodospadu jest bardzo krótka, ok. 500 m przez piękny las. W drodze powrotnej można ją trochę wydłużyć i przejść scieżką na drugą stronę rzeki aby spojrzeć na wodospad pod innym kątem.

Mae Hong Son Loop, Thailand
Wodospad Mok Fa
Mae Hong Son Loop, Thailand
Wodospad Mok Fa

Kontynuuj przez kolejne 30 km do gorącego źródła Pong Dueat. Na tym odcinku droga staje się bardziej kręta, więc podróż powinna zająć około 50-60 minut. Niestety, miejsce to wydawało się nieco zaniedbane w czasie pandemii i tylko niektóre z dużych basenów termalnych były otwarte. Opłata za wstęp dla obcokrajowców też jest dość wysoka, 300 THB za osobę, ale bilet daje również dostęp do innych miejsc należących do tego samego parku narodowego. Oprócz basenów, jest tu również krótki szlak, na którym można zobaczyć bulgoczące gorące gejzery. Nie spodziewałem się, że zobaczę takie miejsce w Tajlandii!

Mae Hong Son, Thailand
Gorące źródła Pong Dueat
Mae Hong Son, Thailand
Nieoczekiwane widoki w Tajlandii

Jeśli będziesz jechał dalej w kierunku Pai, wkrótce zobaczysz po prawej stronie kolejne wejście do Parku Narodowego Huai Nam Dang. Warto więc ponownie skorzystać z biletu wstępu i sprawdzić punkt widokowy z fantastyczną górską panoramą Doi Luang Chiang Dao. Jest tu również kemping, który może być alternatywną do noclegu w Pai.

Mae Hong Son, Thailand
Punkt widokowy w Parku Narodowym Huai Nam Dang

Następnym przystankiem powinien być malowniczy most Tha Pai Memorial Bridge. Podczas drugiej wojny światowej Japończycy wykorzystali przymusową siłę roboczą z okolicznych wiosek do zbudowania drewnianego mostu, dzięki któremu mogli zaatakować kontrolowaną przez Brytyjczyków Birmę. Po odniesieniu porażki spalili most, ale mieszkańcy zbudowali kolejny, który został niestety zmieciony przez powodzie w 1973 roku. Kolejna, metalowa już wersja może być podziwiana do dziś. Dobrym pomysłem jest zaparkowanie motocykla i przejście na drugą stronę lub nawet zejście nad rzekę.

Mae Hong Son, Thailand
Miły spacer po Tha Pai Memorial Bridge
Mae Hong Son, Thailand
Krajobraz wokół mostu jest bardzo malowniczy

Dalej w kierunku centrum miasta znajduje się ostatni przystanek na dziś – Kanion Pai. To świetne miejsce do oglądania zachodu słońca i jest bezpłatne. Z parkingu do punktu widokowego to tylko krótki spacer, ale zachęcam do pokręcenia się po okolicy. Krawędzie kanionu czasami stają się dość wąskie, więc lepiej uważaj i załóż coś lepszego niż klapki. Alternatywnym miejscem na zachód słońca jest posąg Wielkiego Buddy / świątynia Wat Phra That Mae Yen w Pai, ale na szczyt trzeba będzie wspiąć się po 353 stopniach.

Pai Canyon, Thailand
Kanion Pai jest popularnym miejscem zachodów słońca
Pai Canyon, Thailand
Wąskie krawędzie Kanionu Pai
Pai Canyon, Thailand
Widok z lotu ptaka na Kanion Pai
Big Buddha in Pai, Thailand
Wielki Budda w Pai
Big Buddha in Pai, Thailand
Kolejne świetne miejsce na zachody słońca

Następnie udaj się do swojego miejsca zakwaterowania na zasłużony odpoczynek. Klasycznym wyborem na wieczorny street food jest Pai Walking Street, porównywany przez wielu do Khao San Road w Bangkoku. Nie do końca rozumiem to porównanie i ogólnie fascynację Pai, ale z pewnością jest to miłe miejsce na wieczór.

Opcjonalnie: jest więcej miejsc do kąpieli w gorących źródłach, takie jak Sai Ngam lub Tha Pai. Po wcześniejszej wizycie w Pong Dueat postanowiłem jednak pominąć te miejsca i wziąć zimny prysznic w moim pokoju 🙂

Mae Hong Son, Thailand
Niektórzy używają gorącej wody do gotowania jajek
Mae Hong Son, Thailand
Gorące źródła Tha Phai

Dzień 2

Ten dzień można z łatwością podzielić na dwa, by rozkoszować się brakiem pośpiechu. Jeśli lubisz wschody słońca, polecam rozpocząć dzień w punkcie widokowym Yun Lai. Wejście kosztuje 20 THB, a na miejscu jest kawiarnia. Można również spędzić tutaj noc w namiocie.

Mae Hong Son in Thailand
Panorama z punktu widokowego Yun Lai
Mae Hong Son in Thailand
To niesamowite miejsce na biwak!

Następnie odwiedź wioskę Santichon, zbudowaną w stylu chińskim. Jest to lekko kiczowata atrakcja turystyczna i nie zasługuje na nic więcej niż krótki postój i spacer, ale jest po drodze do wodospadu Pam Bok, więc czemu nie. Przed 8 rano kasa przy wodospadzie wciąż była zamknięta i całe szczęście, bo wtopiłbym 200 THB. Nie robi on większego wrażenia.

Mae Hong Son Loop in Thailand
Trochę kiczowata wioska Santichon
Kho Kuu So Bamboo Bridge
Wodospad Pam Bok

Podążając dalej drogą dotarłem do mojego pierwotnego celu: mostu bambusowego Kho Kuu So. Jest to konstrukcja o długości 815 metrów, która biegnie przez duże pola ryżowe, niestety kompletnie wysuszone w lutym. Przejście mostem jest darmowe, ale można wrzucić kilka baht do puszki przy wejściu.

Kho Kuu So Bamboo Bridge
Poranna mgła wokół mostu Kho Kuu So
Kho Kuu So Bamboo Bridge
Niestety w lutym pola ryżowe są suche
Kho Kuu So Bamboo Bridge
Widok z lotu ptaka na most bambusowy Kho Kuu So

Potem nadszedł czas na odpowiedź na pytanie: czy mam ochotę na wędrówkę? Prawda jest taka, że zawsze mam 🙂 Jeśli Ty też, to znajdź w Mapach Google punkt początkowy trekkingu do wodospadu Mae Yen i jedź tam. Być może uda Ci się przejechać przez strumyk 2-3 razy motocyklem (w zależności od poziomu wody), ale wtedy nie ma innego wyjścia, jak zaparkować go na poboczu i iść dalej pieszo. Wędrówka przez las z licznymi przejściami przez rzekę zajmie Ci około 4-5 godzin. Twoje buty na pewno będą kompletnie mokre, więc miej to na uwadze. Myślę, że najlepsze będą wygodne sandały (typu Keen), ale daruj sobie japonki. Zabierz ze sobą przekąski i wodę, ponieważ w okolicy nie będzie możliwości kupienia czegokolwiek.

Mae Hong Son in Thailand
Na szlaku wielokrotnie przechodzi się przez strumyk
Mae Hong Son in Thailand
Wodospad Mae Yen

Wreszcie czas pożegnać się z okolicą Pai i ruszyć w dalszą drogę w kierunku jaskini Nam Lod. Możesz zrobić sobie przerwę na zdjęcia w punkcie widokowym Doi Kiew Lom, który jest po drodze. Jaskinia Nam Lod to zdecydowanie najciekawsza jaskinia do odwiedzenia w prowincji Mae Hong Son i jedna z najciekawszych w całej Tajlandii! Uważa się, że od 9000 p.n.e. do 5500 p.n.e. miejsce to zamieszkiwało plemię myśliwskie Hoabinhian.

Aby wejść do środka, musisz mieć przewodnika, a koszt wycieczki to 500 THB dla grupy 3 osób. Biorąc pod uwagę, że wycieczka trwa około 1,5 – 2 godzin i obejmuje przeprawę bambusowymi tratwami, z pewnością warto. Oświetlenie w środku jest bardzo słabe, a przewodnik ma tylko lampę naftową, więc czasami naprawdę żałowałem, że nie zabrałem ze sobą dobrej latarki. Jeśli zaplanujesz swoją wizytę około zachodu słońca, możesz zobaczyć mnóstwo nietoperzy wylatujących z jaskini na wieczorną ucztę.

Lod Cave, Mae Hong Son in Thailand
Wewnątrz jaskini Nam Lod
Lod Cave, Mae Hong Son in Thailand
Aby mieć lepszy widok, weź własną latarkę!
Lod Cave, Mae Hong Son in Thailand
Wewnątrz jaskini Nam Lod
Lod Cave, Mae Hong Son in Thailand
Tratwy bambusowe czekają na turystów
Lod Cave, Mae Hong Son in Thailand
Wyjście z jaskini
Lod Cave, Mae Hong Son in Thailand
Mnóstwo ryb w pobliskiej rzece

Dzień 3

Dzień trzeci rozpoczął się od niesamowitej zupy z makaronem i przyzwoitej kawy na tarasie Jabo Coffee w Ban Japo. Jest to mała górska wioska zamieszkana przez plemię Lahu, położona zaledwie 5 minut od głównej pętli Mae Hong Son. Jeśli przyjedziesz o wschodzie słońca, możesz zobaczyć tak zwane ‘morze chmur’ przetaczających się przez góry..

Ban Japo, Thailand
Malownicza wioska Ban Japo
Ban Japo, Thailand
Śniadanie z widokiem!

Wróć na główną drogę i wkrótce po prawej stronie pojawi się Scenic Pang Mapha, kolejny punkt widokowy. Naprzeciwko drogi znajdują się stragany sprzedające owoce i pamiątki.

Około 17 km dalej, po serii zakrętów, skręć w kierunku Wat Pa Tam Wua. Ten klasztor medytacyjny znajduje się w zapierającej dech w piersiach górskiej scenerii z jaskinią, rzeką i ogrodem do zwiedzania. Po drugiej stronie drogi znajduje się chińska wioska w Ban Rung Arun. Nic specjalnego, ale można popatrzeć na charakterystyczne domy.

Mae Hong Son in Thailand
Pięknie położona Wat Pa Tam Wua

Następny przystanek, Tham Pla (Jaskinia Rybna), jest oddalona o 23 kilometry. Krótki szlak trekkingowy zajmie około 30-60 minut. Sama jaskinia to hmm… nie do końca jaskinia, ale dziura w skale z mnóstwem ryb, które można nakarmić. Bilet dla obcokrajowców kosztuje 200 THB i jeśli chodzi tylko o jaskinię, to powiedziałbym, że nie warto. Z tym samym biletem można jednak odwiedzić uroczy wodospad Pha Suea, który znajduje się około 12 kilometrów dalej. Znajduje się on poza główną pętlą Mae Hong Son, ale po drodze do Ban Rak Thai, gdzie i tak warto się wybrać.

Mae Hong Son in Thailand
Wodospad Pha Suea

Ban Rak Thai to bardzo klimatyczne miasto w chińskim stylu tuż przy granicy z Birmą. Zostało założone przez byłych żołnierzy Kuo Min Tang, którzy byli nacjonalistami i wyemigrowali z prowincji Yunnan po przejęciu władzy w Chinach przez komunistów. Najpopularniejsze atrakcje to degustacje herbaty na plantacjach, restauracje z lokalną zupą z makaronem i rejsy łódką po zbiorniku Khuean Nai Mok.

W drodze powrotnej możesz sprawdzić Pang Oung. Jest to park, w którym można popływać bambusową tratwą po jeziorze i obserwować łabędzie. To dobre miejsce na biwak, jeśli wolisz naturę niż miasto.

Ban Rak Thai, Thailand
Rejs łódką po zbiorniku Khuean Nai Mok
Ban Rak Thai, Thailand
Wszędzie chińskie akcenty
Ban Rak Thai, Thailand
Możesz wynająć jedną z chatek pośrodku pól herbacianych
Ban Rak Thai, Thailand
Degustacja herbaty to popularna atrakcja turystyczna
Ban Rak Thai, Thailand
Następnym razem na pewno zostanę na noc w Ban Rak Thai!
Ban Rak Thai, Thailand
Widok z lotu ptaka na pola herbaciane

Kierując się w stronę Mae Hong Son, polecam zrobić jeszcze dwa przystanki. Pierwszy powinien znajdować się przy moście Su Tong Pae. Jest to konstrukcja podobna do mostu bambusowego Kho Khuu So w Pai. Rozciąga się na około 500 metrów i został zbudowany przez mieszkańców wioski Kung Mai Saak, aby mnisi mogli przejść przez pola ryżowe z wioski do świątyni buddyjskiej (Wat Phu Sama), na drugim końcu. Świątynia jest fajnym miejscem do odwiedzenia.

Mae Hong Son, Thailand
Spacer po moście Su Tong Pae

Dotarcie do wioski Kayan Taryar zajmie kolejne pół godziny, a droga częściowo przebiega przez polne drogi. Można tam zobaczyć tak zwane kobiety o długich szyjach, noszące ciężkie mosiężne spirale na szyjach. Zwój uciska obojczyk i klatkę piersiową, przez co ich szyje wyglądają na nienaturalnie rozciągnięte. Istnieją różne teorie dotyczące znaczenia takiego zwyczaju. Mogło to mieć na celu uczynienie kobiet nieatrakcyjnymi dla mężczyzn z innych plemion, a może nawet uchronienie ich przed atakami tygrysów. Jednak najbardziej prawdopodobnym powodem jest po prostu moda. Wahałem się, czy tam pojechać, ponieważ tego typu wioski to głównie atrakcje turystyczne ze straganami pełnymi pamiątek i nazywane są nawet „ludzkim zoo”. Chociaż rzeczywiście były tu rzeczy na sprzedaż, przyjechałem dość późno i byłem jedynym turystą, więc nie miałem żadnych negatywnych odczuć odnośnie tego miejsca. Nikt mnie nie namawiał do kupowania czegokolwiek, mogłem swobodnie spacerować, fotografując lokalnych mieszkańców. Inna podobna wioska w tym rejonie nazywa się Huay Pu Keng.

Karen Village in Thailand
Przyjaźni ludzie w wiosce Kayan Taryan

Ostatni przystanek tego dnia to Wat Phra That Doi Kong Mu w centrum Mae Hong Son. Fantastyczny widok na miasto i góry, zarówno o wschodzie, jak i zachodzie słońca.

Jeśli zgłodniejesz, wokół parku Nong Chong Kham znajduje się mały nocny market.

Dzień 4

Ten dzień to pokonanie zdecydowanie najdłuższego dystansu na całej pętli. Zanim wyruszysz z Mae Hong Son, możesz zobaczyć jeszcze kilka pięknych świątyń w mieście, takich jak Wat Jong Klang, Wat Jong Kham, Wat Hua Wiang czy Wat Phra Non. Po opuszczeniu miasta warto zatrzymać się przy punkcie widokowym Pha Bong. Kolejną piękną panoramę można podziwiać z punktu widokowego Hmong Microwave Village View Point, który znajduje się w odległości 15 minut od głównej drogi. To bardzo fotogeniczne miejsce na szybki postój, zwłaszcza we wczesnych godzinach porannych, kiedy chmury mogą być jeszcze nisko.

Mae Hong Son in Thailand
Lot dronem wokół punktu widokowego Pha Bong

Następnie kontynuuj przez około 34 kilometry do Khun Yuam, gdzie musisz podjąć decyzję, czy chcesz znacząco odbić z trasy, do Parku Narodowego Namtok Mae Surin. Zajmie to około 1 godziny w jedną stronę. Biorąc pod uwagę, że droga jest bardzo malownicza, nie żałuję, że tam pojechałam, ale rzeczywiście była to długa jazda. W Doi Mae U Kho znajduje się punkt widokowy o nazwie Thung Bua Tong Fields, słynący ze słoneczników, jednak na początku lutego było już po sezonie. Bilet do parku narodowego dla obcokrajowców kosztuje 200 THB, a do punktu widokowego prowadzi krótki szlak. Nie można zejść do podstawy wodospadu, ale wciąż jest to malownicze miejsce.

Mae Hong Son in Thailand
Wodospad Mae Surin

Po powrocie na drogę 1263 można skorzystać ze skrótu i ​​jechać bezpośrednio do Parku Narodowego Doi Inthanon. Ja jednak chciałem ukończyć pełną pętlę Mae Hong Son, więc wróciłem do Khun Yuam, gdzie odwiedziłem przy okazji Izbę Pamięci Przyjaźni Tajsko-Japońskiej. To ciekawe miejsce dla wszystkich zainteresowanych historią II wojny światowej. Wizyta trwa około 1 godziny, ale jest dość droga – 200 THB dla obcokrajowców.

Kolejny etap to 100 kilometrów jazdy do Mae Sariang. Fajnym punktem widokowym jest Mae La Luang. Mae Sariang to spokojne miasteczko bez wielu atrakcji, ale dla niesamowitych widoków warto podjechać do Wat Phrathat Chom Mon.

W pobliżu znajduje się również Park Narodowy Salawin, który można zwiedzić podczas 1-godzinnej wędrówki po lesie, ale opinie są dość kiepskie więc odpuściłem. Możliwa jest też głębsza eksploracja w kierunku rzeki Thanlyin na granicy z Birmą, ale potrzebny byłby przyzwoity pojazd 4×4.

Z Mae Sariang do Huen Hug Hod The Resort, gdzie postanowiłem się zatrzymać na noc, są 102 kilometry.

Dzień 5

Ostatni dzień wycieczki to wspaniała przyroda i wodospady. Jeśli zdecydowałeś się spędzić noc w Huen Hug Hod The Resort i chciałbyś rano odwiedzić Park Narodowy Op Luang, musisz cofnąć się około 15 kilometrów tą samą drogą, którą jechałeś wczoraj. Sam park jest świetnym miejscem do krótki trekking, a pętla na szczyt i z powrotem zajmuje od 60 do 90 minut. Bilet wstępu dla obcokrajowców to standardowe 200 THB.

Op Luang National Park
Park Narodowy Op Luang

Z parku narodowego jest około 50 minut jazdy do Chom Thong, gdzie możesz odwiedzić bardzo ładną świątynię Wat Phrathat Si Chom Thong Worawihan i zatankować motocykl przed wyruszeniem w dalszą drogę do Parku Narodowego Doi Inthanon. Na jego terenie znajduje się najwyższa góra w Tajlandii (2565m n.p.m.), a także wielu niesamowitych wodospadów. Tym razem bilet wstępu to koszt rzędu 300 THB.

Dotarcie na szczyt Doi Inthanon to bardzo łatwy i krótki spacer z parkingu, ale niestety bez spektakularnych widoków z powodu gęstego lasu. Zabierz ze sobą ciepłe ubrania, ponieważ temperatura może spaść znacznie poniżej 10 C.

Doi Inthanon National Park
Wat Phrathat Si Chom Thong Worawihan
Doi Inthanon National Park
Dach Tajlandii!

Dla entuzjastów pieszych wędrówek, są jeszcze 3 inne szlaki warte rozważenia. Pierwszy z nich, Ang Ka Nature Trail, jest najkrótszy i można go pokonać bez przewodnika w około 15-20 minut. Znajduje się on tuż poniżej szczytu Doi Inthanon. Drugi szlak, Kew Mae Pan Nature Trail, ma długość około 3 kilometrów i można z niego dostrzec dwie charakterystyczne pagody. Przy wejściu musisz wynająć lokalnego przewodnika. Nie widzę w tym żadnego sensu, bo droga jest mega czywista i nie można się zgubić. Trzeci, Pha Dok Sieo Nature Trail, również musi być zrobiony z przewodnikiem (220 THB dodatkowej opłaty). Piękny, łatwy spacer wzdłuż strumienia i wodospadów z przystankami na kąpiel jeśli masz taką ochotę. Na końcu, w małej wiosce, możesz odwiedzić sklepy z rękodziełem i skosztować lokalnej kawy. Mam tylko nadzieję, że dodatkowe pieniądze, które turyści są zmuszeni zapłacić za przewodników, naprawdę trafiają do ich kieszeni!

Doi Inthanon National Park
Promenada na szlaku przyrodniczym Ang Ka
Doi Inthanon National Park
Panorama z Kew Mae Pan Nature Trail
Doi Inthanon National Park
Kew Mae Pan Nature Trail trzeba przejść z przewodnikiem
Doi Inthanon National Park
Widoki są tego warte!

Wodospad Mae Ya jest nieco poza główną trasą, ale nie możesz go przegapić! Myślę, że to najpiękniejszy wodospad w Parku Narodowym Doi Inthanon i jeden z najładniejszych w całej Tajlandii. Zaledwie kilkaset metrów od parkingu.

Inne piękne i potężne wodospady to Mae Klang i Wachirathan i oba znajdują się bardzo blisko parkingów. Następnie możesz zrobić szybki postój przy wodospadzie Sirithan. Nie tak imponujący, jak pozostałe, ale wciąż bardzo fajny.

Doi Inthanon National Park
Wodospad Mae Ya
Doi Inthanon National Park
Spektakularny wodospad Wachirathan

Oprócz wędrówek i wodospadów z pewnością nie można pominąć bliźniaczych pagód: Pra Mahatat Noppamethedon i Pra Mahatat Nopphonphusiri. Zostały zbudowane na cześć zmarłego króla Bhumibola Adulyadeja i królowej Sirikit i są otoczone spektakularnymi ogrodami. Widoki na okoliczne góry też są świetne.

Królewska Stacja Rolnicza Inthanon to ogromny ogród dla miłośników kwiatów, ale poza tym niewiele więcej można tam zrobić.

The Royal Agricultural Station Inthanon is a huge garden for flower enthusiasts but other than that, there is not much else you can do there.

Jeśli chcesz kupić pamiątki, możesz zatrzymać się na rynku lokalnej społeczności Hmong. Dostępne są tutaj owoce, warzywa, orzechy i różne trunki, ale ceny są dość wysokie.

Po tak wypełnionym atrakcjami dniu, przyszedł czas powrotu do Chiang Mai, czyli ostatniego punktu na pętli Mae Hong Son. Przejechanie ostatnich 90 km powinno zająć około 1,5 godziny. Muszę przyznać, że cała wyprawa była po prostu niesamowita, ale również wymagająca fizycznie i ostatnie kilometry na ruchliwych drogach Chiang Mai do końca wyssały resztki mojej energi.

Zakwaterowanie

Dzień 1: Pay Yard Guesthouse

Nic nadzwyczajnego, ale stosunkowo tani domek (375 THB), czysty i ze wszystkim, czego potrzeba na krótki postój. Znajduje się blisko centrum miasta i ulicy ze street foodem.

Adres: 3/1 Moo 8 Tumbon Vieng Tai, Amphoe Pai, Mae Hong Sorn, Pai, 58130, Thailand
Telefon: +66 99 230 6599, Koordynaty GPS: N 019° 21.097, E 98° 25.979

Pai, Thailand
Prosty, ale ładny domek w Pai

Dzień 2: Jungle Guesthouse

Czyste i ładnie zaprojektowane domki. Właścicielka pokazała mi dwie wersję: tańszą i droższą. Zdecydowałem się na tę drugą dla większego komfortu i był to dobry wybór. Łóżko było wygodne, na miejscu można również coś zjeść.

Adres: 200 1095 สบป่อง อ.ปางมะผ้า, 58150 Mae Hong Son, Thailand
Telefon: +66948283865

Bardzo przyjemne domki w Jungle Guesthouse

Dzień 3: Boondee House

Kolejny czysty, wygodny i dobrze zarządzany pensjonat. 450 THB za pokój z klimatyzacją, podwójnym łóżkiem i prywatną łazienką.

Adres: 6 Soi Padung mauitau, Muang, Mae Hong Son, 58000, Thailand
Telefon: +66 88 435 9258, Koordynaty GPS: N 019° 18.124, E 97° 57.851

Dzień 4: Huen Hug Hod The Resort

Położony tuż przy głównej drodze, ale w nocy praktycznie ruch zamiera i jest cisza. Pokoje są przestronne i czyste. W cenie jest również bardzo podstawowe śniadanie.

Adres: 296 Moo.1, T. Hang Dong, A. Hot, Hot, Hot, Thailand, 50240
Telefon:  +66850307356

Dzień 5: 60 Blue House

Muszę przyznać, że miałem poważne wątpliwości, kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy. Powiedzmy, że z zewnątrz budynek nie wygląda zbyt atrakcyjnie. Ale skończyło się na tym, że zostałem przez ponad tydzień, a właściciel pomógł mi w przedłużeniu mojej wizy. Parking dla motocykli, część wypoczynkowa przed domem, tania wypożyczalnia rowerów i pralnia. Wszystko to jest dostępne dla turystów. W pokoju jest klimatyzacja i bardzo szybki internet. Łazienka jest wspólna z innymi goścmi na piętrze jednak w ogóle to nie przeszkadza.

Adres: 32-34 Ratchaphakinai Rd, T.Pragin, A.Muang, Phra Sing, Chiang Mai, 50200, Thailand
Telefon: +66 89 700 9971, Koordynaty GPS: N 018° 46.944, E 98° 59.397

Wskazówki

Noś kask i odzież ochronną

Wiem, że w ciągu dnia może być gorąco, a jazda motocyklem w kasku, rękawiczkach i długich rękawach nie jest najprzyjemniejsza, zwłaszcza gdy widzisz wszystkich miejscowych uprawiających freestyle na drodze, ale lepiej się zabezpieczyć niż żałować.

Podróżuj z lekkim bagażem

Pokonywanie setek kilometrów na motocyklu dziennie nie będzie łatwe z ciężkim plecakiem. Zabierz tylko te rzeczy, które na pewno potrzebujesz. Wykorzystaj przestrzeń pod siedzeniem lub trzymaj bagaż między nogami, jeśli nie przeszkadza Ci to podczas jazdy. W ten sposób plecy nie będą obciążone.

Zabierz ciepłe ubrania

W regionach górskich lub na szczycie Doi Inthanon temperatura może spaść znacznie poniżej 10C, szczególnie w nocy lub rano. Nie trzeba dodawać, że podczas jazdy motocyklem, temperatura odczuwalna może być nawet niższa.

Zaplanuj wystarczająco dużo czasu

Zaplanowałam 5 dni i chociaż zobaczyłem wszystkie miejsca, które chciałem, to zdarzały się momenty, kiedy czułem się w pośpiechu i trochę zmęczony. Gdybym kiedykolwiek robił pętlę jeszcze raz, zaplanowałbym co najmniej 2-3 dni więcej, szczególnie w rejonie Pai, Mae Sariang czy Doi Inthanon.

Zabierz latarkę

Może się bardzo przydać przy eksploracji Jaskini Nam Lod lub w sytuacjach awaryjnych, kiedy brak oświetlenia na drodze

Unikaj jazdy w nocy

Pętla Mae Hong Son ma wiele zakrętów, a poza miastami na drodze nie ma oświetlenia. Zrób sobie przysługę i zaplanuj dojazd w pobliże noclegu mniej więcej w porze zachodu słońca.

Zapisz ważne numery alarmowe

Nie chcesz nerwowo przeglądać Internetu w poszukiwaniu właściwego numeru w nagłych wypadkach.

Emergency numbers in Thailand

Trzeba przyznać, że obserwowanie słoni oraz interakcja z nimi jest jedną z największych atrakcji turystycznych Tajlandii. Często zysk jest ważniejszy niż bezpieczeństwo i komfort zwierząt, a w wielu miejscach niestety promowane są również również przejażdzki na ich grzbiecie.

Czy Ty, drogi turysto, chciałbyś nosić na plecach gromadę małp, ponieważ chcą zrobić ładne zdjęcie na swój monkeygram? Myślę, że odpowiedź brzmi nie.

Oczywiście nie wszystkie atrakcje ze słoniami w rolach głównych są złe. Zachęcam do czytania opinii oraz odwiedzenia strony internetowej danego miejsca, aby upewnić się, że nie sponsorujemy podejrzanych działań. A tak wogóle, to co powiesz na obserwowanie słoni w ich naturalnym środowisku, gdzie mogą się swobodnie przechadzać, gdzie nie możesz ich dotknąć ani nakarmić, ponieważ nie jest to udawane mini ZOO?

Napotkanie słoni podczas trekkingu po dżungli na własną rekę jest raczej mało prawdopodobne, dlatego polecam odwiedzić Park Narodowy Kui Buri. Zajmuje powierzchnię 969 kilometrów kwadratowych, tuż przy granicy z Birmą. W parku żyje ponad 300 słoni, więc szanse na zobaczenie przynajmniej kilku są spore, choć nie jest to gwarantowane. W parku dość powszechne są również gaury, bantengi i jelenie. Teoretycznie można również spotkać szakale złote, langury, gibony białoręczne, zające birmańskie, jeżozwierze malajskie, dziki, a nawet tygrysy, lamparty, tapiry i dole malajskie (dziki azjatyckie). Prawdopodobieństwo? Bliskie zera.

Kui Buri National Park, Thailand
Droga wiodąca przez park narodowy

Jak dotrzeć do Parku Narodowego Kui Buri?

Kui Buri znajduje się około 280 km (4 godziny autem) od Bangkoku. Z Hua Hin to około godzina jazdy, a z Prachuap Khiri Khan nawet mniej. Wszystkie te miasta są połączone koleją. Weekendowy wyjazd do Kui Buri można łatwo połączyć z innym wspaniałym parkiem narodowym – Sam Rot Yod. Najlepiej mieć własny środek transportu, ale można również dołączyć do zorganizowanej wycieczki. Po prostu popytaj w biurach turystycznych.

Podróżując na własną rękę, upewnij się, że jedziesz we właściwe miejsce. Mapy Google mogą poprowadzić Cię do siedziby głównej parku, która jest oddalona od obszaru obserwacji dzikiej przyrody o około 16 kilometrów. Kieruj się bezpośrednio Huai Luek Ranger Station.

Godziny otwarcia

Park Narodowy Kui Buri jest zamknięty od 1 września do 31 października z powodu pory deszczowej. W pozostałych miesiącach obszar obserwacji dzikiej przyrody jest otwarty codziennie od 14:00 do 18:00, ale zaleca się przybycie nie wcześniej niż o 15:00, ponieważ aktywność zwierząt wzrasta późnym popołudniem, a szanse na zobaczenie czegokolwiek są wtedy większe.

Biletu wstępu

Od czerwca 2022 r. opłaty za wstęp dla turystów zagranicznych wynoszą 200 THB dla dorosłych i 100 THB dla dzieci w wieku 3-14 lat. Obywatele Tajlandii zapłacą 40 THB za bilet dla osoby dorosłej i 20 THB dla dziecka. Parking samochodu to dodatkowe 30 THB.

Ale to nie jedyny koszt. Wjazd własnym pojazdem głębiej do parku narodowego jest niedozwolony, więc musisz zorganizować pojazd w stylu safari, który jest przerobionym pickupem z siedzeniami zamontowanymi w tylnej części. Pojazdy safari nie są zadaszone, co zapewnia świetną widoczność. W każdym z samochodów oprócz kierowcy, jest także przewodnik, ale nie mówią oni zbyt dobrze po angielsku. Wynajęcie auta kosztuje 850 THB za grupę/pojazd.

Safari

Zanim wsiądziesz do pickupa, rozważ wypożyczenie lornetki. Większość zwierząt widoczne są z daleka, więc jeśli nie masz obiektywu z dobrym zoomem, może być trudno będzie dostrzec szczegóły.

Safari ograniczone do jednej części parku narodowego trwa około 2-3 godzin, co moim zdaniem jest wystarczające. Po około 15 minutach jazdy zauważyliśmy duże stado gaurów oraz kilka jeleni. Nie wysiedliśmy z samochodu, ale kierowca dał nam dużo czasu na zrobienie zdjęć, a nawet przesunął samochód nieco do przodu, aby zmienić punkt widzenia.

Kui Buri National Park, Thailand
Pierwsze zwierzęta napotkane na trasie
Kui Buri National Park, Thailand
Stado gaurów
Kui Buri National Park, Thailand
Gaur, zwany jest także żubrem indyjskim
Kui Buri National Park, Thailand
Gaur to najwyższy zwierze z gatunku dzikiego bydła
Kui Buri National Park, Thailand
Samce są o jedną czwartą większe i cięższe niż samice

Ponieważ kierowca był w kontakcie radiowym ze strażnikami, pojechaliśmy od razu do najdalszego obszaru widokowego, ponieważ najwyraźniej widziano tam kilka słoni. My natomiast widzieliśmy tylko jednego, w dość dużej odległości. Zobaczyć wolnego słonia, przechadzającego się po równinie było ekstra przeżyciem! Nieopodal było też kilku gaurów. Wyszliśmy z samochodu by przejść się po najbliższej okolicy wypatrując kolejnych słoni, niestety bez powodzenia.

Kui Buri National Park, Thailand
Pierwszy słoń napotkany w Parku Narodowym Kui Buri
Kui Buri National Park, Thailand
Jeszcze więcej gaurów widzianych w oddali
Kui Buri National Park, Thailand
Jeden z punktów widokowych – Phong Sa Lad Dai Wildlife Watching Area

Zdecydowanie najlepszy był trzeci przystanek. Przechadzała się tam duża grupa słoni, w tym kilka słoniątek. Łącznie około 12 zwierząt. Nie mogliśmy wysiąść z ciężarówki i podejść bliżej, ale zwierzęta nie były aż tak daleko i można było je zobaczyć dałkiem dobrze. Spędziliśmy tu dużo czasu, bo choć wciąż jeden punkt widokowy pozostał jeszcze do zobaczenia, to prawdopodobnie strażnicy parku oraz kierowcy wiedzieli, że nie ma tam obecnie zwierząt. Mieli rację! Mimo, że na ostatnim postoju wyszliśmy z samochodu, jedyną atrakcją do fotografowania była rozległa panorama. Oczywiście, takie widoki są również satysfakcjonujące!

Kui Buri National Park, Thailand
Około 10-12 słoni, łącznie z młodymi
Kui Buri National Park, Thailand
Mały konflikt o terytorium między słoniami a gaurem
Kui Buri National Park, Thailand
Grupa słoni w poszukiwaniu jedzenia
Kui Buri National Park, Thailand
Phu Yai Sai Wildlife Watching Area – zdecydowanie najlepsze miejsce na obserwację słoni tego dnia

Czy warto odzwiedzić Parku Narodowym Kui Buri?

Moim zdaniem tak, mimo że cena jest dość wysoka jak na tajskie standardy. Można zauważyć negatywne recenzje mówiące, że niektórzy turyści byli w stanie zobaczyć tylko 1 lub 2 słonie z naprawdę dużej odległości i czuli sie zawiedzeni. Oczywiście, istnieje takie ryzyko. Możesz nawet w ogóle nie zobaczyć słoni, ale jest to park narodowy, a nie zoo. Nie oczekuj, że zwierzęta będą przychodzić i pozować do Twoich zdjęć, ponieważ zapłaciłeś za wstęp. To dzikie zwierzęta, które mogą robić, co chcą i to jest piękne.

Nazwa parku pochodzi od Góry Kościuszki, która wznosi się na wysokość 2.228 metrów n.p.m., będąc tym samym najwyższym szczytem w Australii. Najlepszym sposobem na poznanie okolicy oczywiście trekking! Miłośnicy przyrody doświadczą alpejskich widoków, krystalicznie czystych strumieni, jezior polodowcowych oraz zabytkowych schronisk.

Na północnym krańcu parku narodowego znajdują się jaskinie Yarrangobilly. Wapień pochodzi sprzed 440 milionów lat. Imponujące miejsce do odkrycia z dodatkową możliwością relaksu w naturalnym basenie termalnym. Nie zapomnij o stroju kąpielowym!

Zimą, Park Narodowy Kościuszki jest jednym z najlepszych miejsc do uprawiania narciarstwa. Wszystkie ośrodki alpejskie w Nowej Południowej Walii znajdują się właśnie tu: Perisher Blue, Charlotte Pass, Thredbo i Mt Selwyn.

Jaskinie Yarrangobilly oraz basen termalny

Najpierw zatrzymałem się przy Yarrangobilly Caves Visitor Centre, aby kupić 24-godzinny bilet do parku narodowego. Kosztuje on 17 USD za pojazd na dzień (24 godziny) i obejmuje bezpłatny wstęp do niektórych jaskiń w okolicy.

Jaskinie Yarrangobilly to doskonałe przykłady zjawisk krasowych, ponieważ powstały na skutek rozpuszczania skał przez wodę. Dostarczają dowody zmian klimatycznych, powodzi, susz, pożarów, działalności zwierząt i ludzi. Niesamowita historia w jednym miejscu! Poradzono mi by najpierw odwiedzić jaskinię South Glory i dokładnie tak zrobiłem.

Jest ona największą jaskinią w w kompleksie Yarrangobilly w Parku Narodowym Kościuszki. Z parkingu do Łuku Chwały (Glory Arch), który jest niczym wejście do innego świata, prowadzi 500-metrowy szlak pieszy. Rzeka Yarrangobilly płynie w dole skarpy.

Fakt, że wnętrze jaskini zwiedza się samodzielnie, czyni całe przeżycie o wiele bardziej interesującym niż zwykłe podążanie za grupą. Byłem w środku zupełnie sam i przejście do wyjścia z przystankami na przeczytania tablic informacyjnych zajęło mi około pół godziny. Czujniki ruchu włączają kolejne światła, ale mimo wszystko warto mieć własną latarkę by zajrzeć w niedoświetlone kąty. Co więcej, średnia temperatura w jaskini wynosi około 10°C, więc weź ze sobą coś ciepłego.

Po wizycie w South Glory Cave dobrym pomysłem jest przejście Castle Cave Walk z widokiem na wapienne klify oraz wąwóz Mill Creek i dalej do Castle Cave. Trasa w dwie strony to około 3,2 km i nie powinna zająć więcej niż godzinę. Szczegółową mapę szlaku można znaleźć na stronie Parków Narodowych NSW.

Jeśli jeden krótki szlak to za mało, wróć w kierunku parkingu i dalej podążaj trasą Yarrangobilly River Walk. To łatwa 3-kilometrowa pętla nad rzeką z ciekawym przystankiem po drodze – basenem termalnym. Temperatura wody utrzymuje się na stałym poziomie 27°C. Nie zapomnij stroju kąpielowego oraz ręcznika! Fajnie było się zrelaksować i odświeżyć ciało, zwłaszcza po wizycie w chłodnej i wilgotnej jaskini. Szczegółową mapę szlaku można znaleźć na stronie Parków Narodowych NSW.

Glory Farm Walk to kolejne krótkie przedłużenie spaceru po okolicy. Szlak ma 2,8 km długości (w dwie strony) i biegnie wzdłuż rzeki Yarrangobilly do miejsca, w którym znajdowała się farma Henry’ego Harris’a. Pod koniec XIX wieku zaopatrywał on w mięso i warzywa górników z miejscowości Kiandra.

W okolicy jest więcej jaskiń: Jillabenan, Jersey oraz North Glory. Pierwszą można zwiedzać z przewodnikiem i jest to najmniejsza z jaskiń Yarrangobilly. Nie zdecydowałem się na jej odkrycie, ponieważ South Glory Cave w pełni zaspokoiła moje oczekiwania wobec stalagmitów i stalaktytów 🙂 Jersey Cave i North Glory Cave są zamknięte do odwołania.

Po dłuższej niż początkowo planowanej wizycie w jaskiniach Yarrangobilly nadszedł czas, aby ruszyć w kierunku miejscowości Thredbo, oddalonej o ponad 2 godziny.

Góra Kościuszki (Main Range Walk)

Poza sezonem narciarskim w Thredbo nie ma zbyt wiele do roboty. Zaliczyłem krótki spacer, ale potem po prostu udałem się na kemping Ngarigo, który znajduje się wzdłuż drogi Alpine Way. Jest to dość kameralne miejsce i zaparkowany był tam tylko jeden inny kamper. Nie mam pojęcia, jaka była temperatura w nocy, ale było cholernie zimno! Zdecydowanie najzimniejsza noc w Australii podczas mojej podróży. W ruch poszły koc, śpiwór oraz bluzy i czapka.

Wstałem o świcie i wyruszyłem bez śniadania. Nie spodziewałem się, że będę musiał kiedykolwiek włączać ogrzewanie w Australii, ale przednia szyba była oszroniona! Dojazd na parking na końcu Drogi Kościuszki zajął mi około godziny. Po śniadaniu spakowałem plecak i ruszyłem szlakiem ‘Summit Track‘. Odległość do szczytu to 9,3 km (około 2 godziny), ale chciałem wracać inną drogą, pokonując tym samym szlak ‘Main Range Walk‘. To 22-kilometrowa pętla, która teoretycznie powinna zająć 7-9 godzin, ale w moim przypadku było to raczej 5-6 godzin.

Poranek był bardzo zimny, ale słońce szybko wschodziło coraz wyżej i wyżej, ogrzewając powietrze. Małe strumienie wzdłuż szlaku zamarzły, a w wyższych partiach gór widoczny był śnieg. Zdecydowanie nie spodziewałam się takich widoków w Australii!

Krajobraz wyrzeźbiony przez lodowiec w Parku Narodowym Kościuszki
Kosciuszko National Park
Pod koniec maja poranki mogą być dość zimne!
Zamarznięta woda wzdłuż szlaku
Kosciuszko National Park
Alpejskie łąki

Przekroczyłem rzekę Snowy, a następnie, 6 km od początku szlaku, minąłem budynek Seaman’s Hut, który pełni funkcję schronienia na wypadek zmiany pogody. Przełęcz Rawson oddalona jest o kolejne 1,7 km. Tutaj przyszedł czas na skręcenie w prawo i ostatnie podejście na Górę Kościuszki.

Została ona tak nazwana przez polskiego podróżnika Pawła Edmunda Strzeleckiego, który jako pierwszy zdobył szczyt w 1840 roku. Generała Tadeusza Kościuszki przedstawiać nie trzeba – był polskim bohaterem oraz wybitną postacią rewolucji amerykańskiej. Sylwetka góry rzekomo przypominała miejsce jego pochówku.

Kosciuszko National Park
Zbliżając się do szczytu
Kosciuszko National Park
Widoki ze szczytu Góry Kościuszki

Z daleka góra wcale nie wygląda imponująco. Ale przy słonecznej pogodzie widoki z 2228 m n.p.m. są na tyle przyzwoite, że usprawiedliwiają wysiłek 🙂 Szczerze mówiąc, krajobraz tutaj jest kompletnie inny od tego, z którym miałem do czynienia w innych częściach Australii. A może po prostu zbyt przywykłem do pustyni i oceanu?

Kontynuacja wędrówki na szlaku Main Range Walk
Trekking po śniegu? Dlaczego nie!
Księżyc wiszący nad górą
Kosciuszko National Park
Część szlaku prowadzi po metalowej platformie
Szlak Main Range Walk jest bardzo urokliwy!
Fantastyczne alpejskie widoki
Kosciuszko National Park
Szlak pokryty śniegiem
Widoki ze szlaku Main Range Track
Kosciuszko National Park
Unikalne australijskie krajobrazy w Parku Narodowym Kościuszki

Zacząłem zejście tą samą drogą, ale krótko po tym skręciłem w lewo na szlak prowadzący w kierunku przełęczy Muellers i dalej do przełęczy Northcote. Stąd już tylko rzut beretem do jeziora Albina. Można również przejść dodatkowy szlak poboczny do jeziora Blue Lake, co zdecydowanie polecam.

Nie jestem pewien, jakie są zasady biwakowania w Parku Narodowym Kościuszki, ale widziałem dwa namioty rozbite w malowniczych miejscach. Z pewnością noce są zimne, ale wyobraź sobie to niebo pełne gwiazd! Jeśli rozważasz kemping, sprawdź najpierw stronę Parków Narodowych NSW i upewnij się, że jest to dozwolone.

Po przekroczeniu strumyka Carruthers Creek szlak prowadzi do miejsca gdzie strumyk Club Lake Creek wpływa do rzeki Snowy. Pozostało ostatnie dość strome podejście zanim znalazłem się z powrotem na parking.

GSS opuszcza Długopole Zdrój wspinając się ponad torami kolejowymi w kierunku lasu. Idąc jego skrajem mogłem zobaczyć ładną panoramę z polami uprawnymi i górami na horyzoncie. Niedługo potem wyszedłem na łąki. Wydaje się, że ten, kto planował Główny Szlak Sudecki, nie był na tyle bystry by wpaść na pomysł jak go oznaczyć jeśli nie ma akurat drzew w pobliżu. Dlatego przez kilka kilometrów szedłem w ciemno. Na szczęście śledzenie swojej lokalizacji w serwisie mapa-turystyczna.pl nie pozwoliło mi się zgubić. Wam proponuję zrobić to samo!

Główny Szlak Sudecki
Pola uprawne z lotu ptaka
Główny Szlak Sudecki
Szeroka ścieżka prowadząca przez otwarty teren
Główny Szlak Sudecki
Malownicze pola uprawne
Główny Szlak Sudecki
Warto patrzeć pod nogi!
Główny Szlak Sudecki
Dylematy z powodu braku oznaczeń szlaku
Główny Szlak Sudecki
Z Wilkanowa, szlak prowadzi w kierunku gór

Po przecięciu dość ruchliwej drogi nr. 33 ruszyłem w kierunku Wilkanowa, gdzie zaplanowałem swój pierwszy odpoczynek (około 7 km od punktu startu). Wiedziałem, że kolejne 6 km będzie głównie pod górę, więc był to dobry czas na uzupełnienie kalorii.

Pierwsza połowa była raczej łagodna, ale druga, prowadząca do Sanktuarium Najświętszej Marii Panny, rozgrzała mnie na dobre 🙂

Rzuciłem okiem na kościół i prywatne schronisko. Widoki dookoła były naprawdę piękne! Następnie zboczyłęm nieco z GSS i wszedłem na szczyt Iglicznej (845 m n.p.m.), by po chwili wrócić w dół tą samą drogą i ponownie ruszyć szlakiem czerwonym.

Igliczna, Główny Szlak Sudecki
Piękne krajobrazy w okolicy Iglicznej
Igliczna, Główny Szlak Sudecki
Igliczna z lotu ptaka
Igliczna, Główny Szlak Sudecki
Sanktuarium Najświętszej Marii Panny

Kolejne 3 kilometry momentami stromego zejścia doprowadziły mnie do drugiego co do wielkości wodospadu w Sudetach. Wodospad Wilczki powstał na linii uskoku tektonicznego, gdzie rzeka Wilczka spada z wysokości 22 metrów do kotła i biegnie dalej wąskim wąwozem zwanym kanionem amerykańskim.

Wodospad Wilczki, Główny Szlak Sudecki
Wodospad Wilczki w Międzygórzu

Szlak czerwony prowadzi dalej przez centrum Międzygórza. W 1840 r. miasto i okolice Masywu Śnieżnika nabyła księżna Marianna Orańska, żona księcia pruskiego Albrechta Hohenzollerna. Zainicjowała projekt deweloperski, tworząc popularne letnisko. Wciąż można tu podziwiać wyjątkowe XIX-wieczne budynki pensjonatów w stylu norweskim i tyrolskim.

Międzygórze, Główny Szlak Sudecki
Zabudowania Międzygórza

Kolejne 5-6 km to podejście do schroniska PTTK na Śnieżniku (1218 m n.p.m.). Jego przydomek „szwajcarski” pochodzi zarówno od stylu, w jakim został zbudowany obiekt, jak i od szwajcarskiego administratora. Będąc bardzo popularnym celem wycieczek jednodniowych, szlak jest szeroki i dobrze oznaczony. Ten odcinek to najtrudniejsza część dnia z największym przewyższeniem. Warto zwrócić uwagę na punkt widokowy zwany Kozimi Skałami na zboczu Średniaka.

Śnieżnik, Główny Szlak Sudecki
Schronisko PTTK na Śnieżniku
Śnieżnik, Główny Szlak Sudecki
Wiele szlaków spotka się przy schronisku PTTK na Śnieżniku

GSS nie prowadzi na szczyt Śnieżnika, ale… czy można go odpuścić będąc tak blisko? Decyzja nie mogła być inna i mimo, że chwilę się wahałem z powodu zbiżającej się burzy, niecałe pół godziny póżniej rozkoszowałem się spektakularnymi widokami ze szczytu.

Śnieżnik (1425 m n.p.m.) to najwyższy szczyt wschodniej części polskich Sudetów. Ze względu na znaczną różnicę wysokości między Śnieżnikiem a innymi szczytami w okolicy, jest on łatwo dostzegalny z daleka z daleka.

Śnieżnik, Główny Szlak Sudecki
Zielony szlak prowadzący na szczyt Śnieżnika
Śnieżnik, Główny Szlak Sudecki
Panorama ze szczytu

Zszedłem tą samą drogą i wróciłem na czerwony szlak prowadzący w dół ku Przełęczy Śnieżnickiej i dalej na Żmijową Polanę. Tu czekało mnie ostatnie krótkie podejście tego dnia – na Czarną Górę. Nie zapomnij od czasu do czasu spojrzeć za siebie. Wspaniałe widoki na Śnieżnik!

Śnieżnik, Główny Szlak Sudecki
Nie zapomnij spojrzeć za siebie by podziwiać sylwetkę Śnieżnika
Śnieżnik, Główny Szlak Sudecki
Ostatnie podejście tego dnia – na Czarną Górę

Na szczycie znajduje się wieża widokowa, niestety zamknięta dla turystów. Pozostały dystans (2 km) do Przełęczy Puchaczówka to dość strome zejście.

Najlepiej byłoby znaleźć nocleg gdzieś we wsi Sienna. Nie miałem niestety tyle szczęścia i nocowałem nieco dalej w pensjonacie Villa Diana niedaleko wsi Stronie. Na szczęście udało mi się złapać stopa i uratować nogi przed kilkoma kilometrami po asfaltowej drodze. Pokój był bardzo ładny i czysty, śniadanie w cenie a wieczorem można zrelaksować się w ogrodzie. Trzeba przyznać, że był to najdroższy nocleg podczas całej wędrówki. Czułem jednak, że sobie na to zasłużyłem 🙂

W poprzednim wpisie wspominałem, że moje plany na etap 12 zostały skorygowane z powodu deszczu i spędziłem noc w Dusznikach Zdroju. Zupełnie zapomniałem, że następnego dnia zaczyna się długi weekend i mogą być trudności z rezerwacją noclegu po drodze, zwłaszcza schroniska. A właśnie tam chciałem się zatrzymać 🙂 Kiedy zadzwoniłem rano do PTTK Jagodna, tylko się zaśmiali. Wszystko było już zarezerwowane kilka tygodni wcześniej. Spanie na podłodze również nie wchodziło w grę ze względu na ograniczenia związane z epidemią COVID-19.

Trasa: Duszniki Zdrój – Długopole Zdrój
Dystans: ~ 39 km

Było jasne, że przede mną długa droga aż do Długopola Zdroju. Wykonałem kilka telefonów, w poszukiwaniu wolnego pokoju i ostatecznie udało się w Ośrodku Wypoczynkowym Aleksander. Cena zdecydowanie zbyt napompowana w porównaniu do jakości, ale w te dni było tak absolutnie wszędzie. Wygląda na to, że Polacy mieli dość zamknięcia w domach z powodu COVID-19 i po poluzowaniu ograniczeń tłumnie ruszyli na przedłużony weekend na łono natury.

Na rynku w Dusznikach Zdroju odnalazłem czerwone oznaczenie szlaku, a nastepnie minąłem uzdrowiskową część miasta i zacząłem podejście w stronę oddalonego o 11 kilometrów Zieleńca. Ścieżka prowadzi bardzo łagodnie aż do Podgórza, po czym staje się trochę trudniejsza. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego.

Duszniki Zdrój, Główny Szlak Sudecki
Panorama Dusznik Zdroju
Duszniki Zdrój, Główny Szlak Sudecki
Wzgórza otaczające Duszniki Zdrój

Słyszałem odgłos samochodów jadących gdzieś na szczycie wzniesienia i rzeczywiście wkrótce wyszedłem na asfaltową drogę. To Autostrada Sudecka. Jedyne, co ma wspólnego z prawdziwymi autostradami, to nazwa. Dla osób idących GSS to akurat zaleta, bo czerwony szlak prowadzi skrajem drogi aż do Zieleńca. Ruch jest minimalny, więc trzymaj się lewej strony jezdni i pokonaj ten odcinek jak najszybciej.

Główny Szlak Sudecki
Czerwony szlak łączy się z Autostradą Sudecką
Zieleniec, Główny Szlak Sudecki
Schronisko PTTK Orlica

Z licznymi wyciągami narciarskimi, Zieleniec zimą musi być bardzo ruchliwym miejscem. Jednak na wiosnę był kompletnie martwy i zatrzymałem się tylko na moment w PTTK Orlica, by wypić herbatę i zjeść przekąskę.

Przez kolejne 4 kilometry szlak prowadzi w dół w kierunku Rezerwatu Przyrody Pod Zieleńcem. Jest to obszar z torfowiskami, co prawda mało widocznymi z GSS, ale po odbiciu na lokalne ścieżki, widoki z pewnością będą lepsze. Warto przejść się po drewnianej platformie widokowej.

Torfowisko pod Zieleńcem, Główny Szlak Sudecki
Drewniana platforma widokowo w Rezerwacie Przyrody Pod Zieleńcem
Torfowisko pod Zieleńcem, Główny Szlak Sudecki
Torfowiska widziane z drona

Stąd do Spalonej i schroniska PTTK Jagodna jest około 15 kilometrów bez większych różnic wysokości. Mijana po drodze wieś Lasówka, z malowniczym kościołem, jest świetnym miejscem na krótki piknik i odpoczynek. Potem był nieco monotonny odcinek przez las, aż wyszedłem w pobliżu wyciągu narciarskiego w Spalonej. Idąc wzdłuż niego na sam szczyt wzgórza dotarłem do niezwykle wówczas obleganego schroniska PTTK Jagodna. Długi weekend, pora obiadowa, możliwy dojazd samochodem. Wszystko to oznacza jedno – tłumy turystów.

Główny Szlak Sudecki
Błotnisty leśny szlak
Główny Szlak Sudecki
Wyciąg narciarski w Spalonej

Jeśli masz czas lub nocujesz w schronisku, warto przejść łatwy niebieski szlak prowadzący na najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich – Jagodną (977 m n.p.m.). To około 4 km, czyli godzina w jedną stronę. Widoki są szczególnie ładne z nowo wybudowanej wieży widokowej.

GSS czerwony) prowadzi z kolei od PTTK Jagodna ponownie wzdłuż Autostrady Sudeckiej. Po około 4 kilometrach skręca w lewo i schodzi do Ponikwy. Uważaj, bo łatwo można się rozpędzić i przegapić oznaczenie szlaku. Przed Ponikwą trzeba pokonać dość zarośnięte łąki, a ścieżka jest ledwo widoczna. Wypatruj traw przygniecionych przez buty innych wędrowców i kieruj się w stronę zabudowań.

Główny Szlak Sudecki
Czerwony szlak ponownie wraca na Autostradę Sudecką aż nagle skręca w lewo….
Główny Szlak Sudecki
…przecina łąki…
Główny Szlak Sudecki
…aż do pierwszych zabudowań Ponikwy

Tuż po opuszczeniu Ponikwy szlak skręca w lewo i dalej szutrową drogą oraz lasem prowadzi do Długopola Zdroju. Na szczęście tym razem hotel jest bardzo blisko, więc żadnych dodatkowych kilometrów błądząc po miejscowości. To był długi dzień i zwiedzanie musiało poczekać do rana.

Długopole Zdrój to najmniejsze i prawdopodobnie najmniej popularne uzdrowisko na Głównym Szlaku Sudeckim. Woda wypływająca z terenu wyrobisk starej kopalni została pobrana do zbadania i okazała się wystarczająco zdrowa by założyć w 1802 miasto uzdrowiskowe, wtedy znane jako Bad Langenau. Wkrótce potem kuracjusze zaczęli korzystać z kąpieli leczniczych. Warto zajrzeć do pijalni i spróbować wód mineralnych. Poza tym, do zwiedzania nie ma absolutnie nic.

Główny Szlak Sudecki
Panorama Ponikwy i Długopola Zdroju
Długopole Zdrój
Pijalnia wód mineralnych, Długopole Zdrój

Plan na ten etap był początkowo ambitniejszy, ale warunki pogodowe szybko go zweryfikowały. Rozpoczynając w Kudowie Zdroju, skręciłem w ulicę Słoneczną mijając Ekocentrum Parku Narodowego Gór Stołowych. Następnie, przecinając drogę prowadzącą do Dańczowa, dotarłem do Przełęczy Lewińskiej (535 m n.p.m.), około 6 km od punktu startowego.

Trasa: Kudowa Zdrój – Duszniki Zdrój
Dystans: ~ 15 km

Widoki były niezłe, mimo ponurej i mglistej pogody. Szlak poprowadził mnie przez pola i w jednym miejscu musiałem pokonać zamkniętą bramę, z małymi drewnianymi schodkami umożliwiającymi przejście piechurom. Podobne spotykałem wcześniej w Alpach i w Nowej Zelandii.

Główny Szlak Sudecki
Wiejskie widoki po opuszczeniu Kudowy Zdroju
Główny Szlak Sudecki
Szlak wiodący pośród pastwisk
Główny Szlak Sudecki
Brama i schodki dla pieszych wiodące na drugą stronę

Kolejne 3 kilometry łagodnego podejścia prowadzą w kierunku Grodźca (803 m n.p.m.). Tutaj musiałem się zatrzymać, aby założyć kurtkę przeciwdeszczową i pokrowiec na plecak, ponieważ początkowa mrzawka zmieniła się w ulewny deszcz. Niezbyt było to przyjemne i po raz pierwszy przyszedł mi do głowy pomysł skrócenia dzisiejszego dnia i noclegu w Dusznikach Zdroju.

Przez 2 kilometry od Grodźca było łagodnie z górki, aż dotarłem do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim, prowadzącym w stronę ruin zamku Homole z XIII-XIV wieku. To tylko 10-15 minutowe odbicie z GSS. Najpierw idąc po drewnianej platformie, a potem schodami prowadzącymi na szczyt wzgórza zamkowego.

Byłem bardzo szczęśliwy widząc przed sobą ławkę. Zdjąłem plecak, zrobiłem kanapkę i cieszyłem się (krótką) chwilą bez deszczu. Nie było tu żywej duszy, a mgła sprawiła, że atmosfera była wyjątkowa.

Jeśli chodzi o same ruiny, to do zwiedzania pozostało niewiele. Po obejściu czegoś, było kiedyś wieżą, ruszyłem w drogę powrotną.

Na szczycie wzgórza zamkowego
Główny Szlak Sudecki
Ruiny zamku Homole

Pozostający odcinek do Duszników Zdroju jest łatwy i delikatnie z górki. Jedyną trudnością w tych warunkach było błoto. Po około 4 kilometrach byłem już w biurze informacji turystycznej, pytając o rekomendację noclegu. Najlepszą opcją wydawało się schronisko PTTK Pod Muflonem, niestety jednak bez wolnych miejsc. W czasach COVID-19 lepiej zadzwonić i zapytać o dostępność niż iść w ciemno. Koniec konców wylądowałem w Agrotustyce u Baltazara. Spory kawałek od rynku.

Główny Szlak Sudecki
Szlak prowadzący w kierunku Duszników Zdróju

Dopiero co wybiło południe, więc mając resztę dnia do dyspozycji, postanowiłem odwiedzić Muzeum Papiernictwa. Bilet kosztuje 22 zł i z powodzeniem można tu spędzić godzinę lub dwie. Stała ekspozycja opowiada o historii papieru i sposobie jego wytwarzania na Śląsku jak i na świecie. Co ciekawe, cały proces wciąż można obserwować na żywo. Dla chętnych dostepne są również warsztaty.

Duszniki Zdrój
Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju

Duszniki Zdrój to kolejne uzdrowiska na trasie Głównego Szlaku Sudeckiego, według mnie jedna z najbardziej urokliwych. Zabiegi lecznicze rozpoczęto w 1751 r. W 1822 r. zbudowano pijalnię wód mineralnych. W następnych latach rozwój był kontynuowany, a miasto odwiedziło wiele znanych osób, m.in. Fryderyk Chopin oraz Felix Mendelssohn-Bartholdy (niemiecki kompozytor). Warto rzucić okiem na Teatr Zdrojowy im. Fryderyka Chopina, upamiętniający pobyt i koncerty artysty w sierpniu 1826 roku, a także na rynek i otaczające go kamienice.

Murals nearby market square in Duszniki Zdrój
Murale w pobliżu rynku
Murals nearby market square in Duszniki Zdrój
Murale w pobliżu rynku
Duszniki Zdrój
Jedna z uliczek w centrum Duszników Zdroju
Duszniki Zdrój
Pijalnia wód mineralnych

To było na tyle. Pozostałą część dnia spędziłem odpoczywając, gotując oraz oglądając seriale. Takie dni na szlaku też są potrzebne 🙂

Wambierzyce położone są na około 204, a Kudowa Zdrój na 232 kilometrze Głównego Szlaku Sudeckiego. To znaczy, że gdzieś między tymi dwiema miejscowościami, powinienem świętować połowę mojej przygody! Ale tego dnia nie mogłem doczekać się także z innego powodu. Trasa prowadzi przez malownicze Góry Stołowe i miałem wszelkie powody by wierzyć, że będzie przepięknie!

Trasa: Wambierzyce – Kudowa Zdrój
Dystans: ~28-30 km

Początek dnia był dość ponury z powodu nudnego terenu, asfaltowych dróg i lekkiego deszczu. Zaczęło to wyglądać lepiej po 4 kilometrze, kiedy minąłem Studzienno i wszedłem do Parku Narodowego Gór Stołowych. Szlak prowadzi w górę w kierunku Rogacza (707 m n.p.m.). Zza drzew widocznych było coraz więcej przedziwnych formacji skalnych. Dokładnie to, na co czekałem!

.

Ukształtowanie terenu jest zupełnie wyjątkowe, a pochmurna i lekko mglista pogoda potęgowała odczucia. Kształty niektórych skał przypominają ogromne grzyby, stąd zresztą ich nazwa – Skalne Grzyby. Jest to wynikiem erozji piaskowca, która postępuje znacznie szybciej w niższych partiach skał. Przyznaję, że spędziłem mnóstwo czasu fotografując wszystko dookoła. Choć jak zwykle, nie ma znaczenia, ile czasu poświęcę na zdjęcia, nigdy nie jestem z nich w pełni zadowolony. Może to brak talentu, a może niekończące się dążenie do doskonałości (pewnie to pierwsze).

W każdym razie, z Rogacza do parkingu przy Burzowej Łące jest jakieś 5,5 kilometra. Jak zwykle, parkingi oznaczają więcej turystów i zasada sprawdziła się i tym razem. Mam na myśli większy ruch jak na standardy Głównego Szlaku Sudeckiego, bo zwykle ludzi raczej nie ma wcale. Nawet tu nie było tak tłoczno, jak można się było spodziewać. Turystyka w czasach COVID-19 nie wróciła jeszcze do formy.

Park Narodowy Gór Stołowych
Przejście przez drogę w pobliżu parkingu przy Burzowej Łące

Kolejne 5 kilometrów to przeważnie płaska ścieżka zwana Drogą nad Klifem. Bądź czujny! W pewnym momencie zauważysz małą, nieoznakowaną dróżkę odchodzącą w prawo. Zejdź ze szlaku i idź nią do końca (około 5 min), a zrozumiesz znaczenie tej nazwy. Następnym punktem na trasie będzie już Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.).

Szczeliniec Wielki w Górach Stołowych
Szlak do schroniska na Szczelińcu
Szczeliniec Wielki w Górach Stołowych
Po kamiennych stopniach na górę
Szczeliniec Wielki w Górach Stołowych
Widok ze Szczelińca Wielkiego
Szczeliniec Wielki w Górach Stołowych
Schronisko na Szczelińcu

Mimo że czerwony szlak nie prowadzi na szczyt, trudno oprzeć się pokusie. Wejście po kamiennych schodach jest męczące, ale Szczeliniec Wielki to zdecydowanie jedna z największych atrakcji tego dnia i nie można go przegapić. Na szczycie znajduje się schronisko górskie, więc z powodzeniem można nadrobić spalone kalorie. Droga powrotna jest jeszcze ciekawsza i polecam skorzystać z płatnej alternatywy. Cena to tylko 12 zł, a spacer po niesamowitym labiryncie skalnym zajmuje około godziny Niektóre przejścią są bardzo wąskie i moga okazać się kłopotliwe z dużym plecakiem. Wszystko jest jednak do zrobienia!

Po zejściu dotarłem do Karłowa, gdzie wypada połowa GSS. Czułem dużą satysfakcję z tego, co osiągnąłem do tej pory i być może spowodowało to, że straciłem koncentrację i w rezultacie pomyliłem się skręcając za wcześnie w prawo, podążając czerwonym szlakiem ale dla biegaczy narciarskich. Szczerze mówiąc, używanie dokładnie takiego samego oznakowania jest bardzo mylące i zupełnie bezmyślne. Zajęło mi dużo czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Mapa-turystyczna.pl pomogła mi się odnaleźć, ale kosztowało mnie to przynajmniej godzinę czasu i kilka bezużytecznych kilometrów w nogach. Właściwy szlak biegnie drogą asfaltową prowadzącą do Błędnych Skał, oddalonych od Karłowa o około 5 km. Musiałem przyspieszyć, ponieważ były one otwarte tylko do 17:00. Zaletą późnego przybycia (16:10) było zwiedzanie wąskich przejść w pojedynkę.

Cała atrakcja jest bardzo podobna do Szczelińca Wielkiego i po jego odwiedzeniu, nie robi już tak dużego wrażenia. Przejście z plecakiem w kilku miejscach było naprawdę trudne. Często musiałem go zdejmować i przepychać. Najlepszą opcją jest pozostawienie go przy kasie i odebranie go na końcu. Wychodzi się co prawda w innym miejscu, ale jest to bardzo blisko a samo doświadczenie będzie znacznie przyjemniejsze (plecy również będą wdzięczne).

Błędne Skały, Góry Stołowe
Błędne Skały w pobliżu Kudowy Zdroju
Błędne Skały, Góry Stołowe
Drewniana platforma dla pieszych
Błędne Skały, Góry Stołowe
Przeciskanie się z plecakiem w Błędnych Skałach nie było łatwe

Ostatnia część dnia minęła na długim (~ 7km) zejściu do Kudowy Zdroju. Byłem bardzo, bardzo zmęczony i nadal musiałem przejść na drugą stronę miasta, ponieważ właśnie tam miałem wynajęty pokój. Nie zrozumcie mnie źle, lokalizacja była świetna, ale w tym momencie czułem w nogach każde kolejne 100 metrów. Ostatecznie Endomondo zarejestrowało 38 kilometrów.

Z pełnym przekonaniem mogę polecić Pokoje Gościnne Pod Lwami. Super sympatyczna gospodyni oraz lokalizacja bardzo blisko głównych atrakcji miasta, gdybyś chciał trochę pozwiedzać. Oczywiście, sugeruję to zrobić!

Co warto zobaczyć w Kudowie Zdroju?

Historia uzdrowiska sięga początków XVII wieku, kiedy to po raz pierwszy pojawiły się informacje o pozytywnym wpływie na zdrowie wód mineralnych z lokalnych źródeł. Zaledwie sto lat później napełnione nimi butelki były regularnie wysyłane na dwór królewski w Berlinie.

Kaplica Czaszek

W niewielkim budynku w Czermnej (jednej z dzielnic Kudowy Zdroju) na ścianach i suficie znajduje się około 23 tysiące ludzkich czaszek. Twórcą tego niezwykłego miejsca był Ojciec Tomaszek. Ludzkie szczątki walające się po na okolicznych polach były rezultatem wojny trzydziestoletniej 1618-1648, wojny siedmioletniej (1756-1763) oraz wielkiej zarazy w 1680 roku. Nikt nie był w stanie zapewnić zmarłym należytego pochówku, dlatego ksiądz postanowił się nimi zająć. Zebrał i przeniósł je do kaplicy oraz krypty. Prawdopodobnie wpadł na ten oryginalny pomysł podczas podróży do Rzymu, po wizycie w miejscowych katakumbach.

Kudowa Zdrój
Kaplica Czaszek w Kudowie Zdroju

Park Zdrojowy

Został założony w XVIII wieku na wzór parków angielskich i znacznie rozbudowany w XIX wieku. Miłe miejsce na spacer! Jest tam małe jezioro, fontanny, a także zalesione wzgórze dla tych, którzy szukają trudniejszych szlaków. Wody mineralne są dostępne w pijalni.

Kudowa Zdrój
Park Zdrojowy
Kudowa Zdrój
Sanatorium Zameczek
Kudowa Zdrój
Malownicze alejki w Parku Zdrojowym

Szlak Ginących Zawodów

Dobra okazja, aby poznać zawody, wykonywane przez naszych przodków, takie jak kowalstwo, pieczenie chleba, garncarstwo czy dziewiarstwo. Jest też mini ZOO, które powinno przyciągnąć uwagę młodszych turystów. Sam skansen jest jednak dość mały, więc jeśli nie masz nadmiaru czasu, daruj sobie.

Kudowa Zdrój
Szlak Ginących Zawodów
Kudowa Zdrój
Jest również Mini ZOO
Kudowa Zdrój
Senna atmosfera w skansenie
Kudowa Zdrój
Wiatrak

Inne mniej ciekawe atrakcje turystyczne miasta to: Muzeum Minerałów, Muzeum Zabawek czy Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego.

Byłem dość optymistycznie nastawiony do tego dnia. Odległość wydawała się w sam raz, bez dużej różnicy wysokości. Wyruszyłem z pensjonatu w Srebrnej Górze jak zwykle, czyli około 8 rano i 20 minut później byłem na Srebrnej Przełęczy, skąd czerwony szlak poprowadził mnie w Góry Bardzkie.

Po 4 kilometrach spokojnego spaceru doszedłem do Czeskiego Lasu (621 m n.p.m.), a po kolejnych 3 do Czerwieńczyc. Jest to typowa polska wieś, która wydawałaby się zupełnie martwa, gdyby nie biegające po ulicy kury.

Główny Szlak Sudecki
Czeski Las (621 m n.p.m.)

Trasa: Srebrna Góra – Wambierzyce
Dystans: ~ 25-26 km

Kolejnym celem był Słupiec. Najpierw ścieżka prowadziła przez las, by następnie przez pola uprawne prowadzić mnie w kierunku widocznych na horyzoncie bloków mieszkalnymi w centrum miasta.

Słupiec został połączony z Nową Rudą w 1973 roku. Jest to miasto górnicze, niezbyt atrakcyjne z turystycznego punktu widzenia. Zrobiłem tu jednak krótką przerwę, głównie po to, aby polatać dronem w okolicy kolorowych bloków zbudowanych dla górników jak i samej kopalni.

Nowa Ruda Słupiec
Widok na kopalnię w Słupcu
Nowa Ruda Słupiec
Pomnik górnika w Słupcu

Po Słupcu przyszedł czas na najtrudniejszą część dnia – 2 kilometry podejścia na Kościelec (647 m n.p.m.), gdzie znajduje się wieża widokowa (piękna panorama gwarantowana), a kawałek dalej kościół.

Wieża widokowa w Kościelcu
Główny Szlak Sudecki
Kościół w Kościelcu

Z Kościelca do Ścinawki Średniej jest około 5 km i tutaj po ostatnich deszczowych dniach, trasa zaczęła robić się bardzo błotnista. Kijki turystyczne okazały się bardzo przydatne do poruszania się po trudnym terenie i nie wylądować z ciężkim plecakiem w błocie. Droga asfaltowa zaczyna się około 2 kilometry przed wioską, więc od tego momentu moje tempo wzrasta. Niestety zaczyna padać.

Główny Szlak Sudecki
Błoto na szlaku!
Główny Szlak Sudecki
Błotniska droga przez las
Główny Szlak Sudecki
Linie kolejowa w Ścinawce Średniej

Ostatni odcinek dnia (ok. 5,5 km) prowadzi głównie przez łąki z Górami Stołowymi widocznymi na horyzoncie po prawej stronie. Mogłem sobie tylko wyobrazić, jak fajnie byłoby odpalić tu drona, ale elektronika i deszcz niekoniecznie idą w parze. W końcu ujrzałem przed sobą ogromną Bazylikę Nawiedzenia NMP w Wambierzycach.

Wambierzyce coraz bliżej!
Główny Szlak Sudecki
Ostatnia prosta do Wambierzyc
Pola uprawne, czerwony tulipan i Góry Stołowe

To pewnie jedno z najdziwniejszych miast na trasie GSS. Ogromna bazylika w centrum nie dziwi, Polska jest ultra-katolicka. Ale w Wambierzycach dosłownie wszystko ma biblijną nazwę, a samo miasteczko lubi być nazywane polską Jerozolimą. Z drugiej strony, tuż przed bazyliką znajduje się lokalny sklep spożywczy, gdzie miejscowi dżentelmeni stoją z piwem w ręku przez cały dzień, leniwie gawędząc. Piękny kontrast.

Jakby tego było mało, najtańszą opcją na nocleg okazał się Dom Pielgrzyma. Trochę dziwnie było nocować tam jako osoba niewierząca, ale kogo to obchodzi. Koniec konców to biznes 🙂 W restauracji podają dobrego schabowego, który również pozwala rozwiać wszelkie wątpliwości.